W 2007 r. małżeństwo wzięło kredyt na 290 tys. franków szwajcarskich na zakup nieruchomości. Zgodnie z umową spłata miała się zakończyć w 2037 r. Jednak już w 2013 r. bank rozwiązał umowę, argumentując to zaległościami w spłatach. Poinformował też, że będzie prowadził egzekucję z różnych źródeł majątku małżonków.
Mąż zdecydował się wnieść pozew przeciwko bankowi. Domagał się unieważnienia całej umowy, gdyż – jak twierdził – doszło do wprowadzenia ich w błąd w sprawie istotnych jej elementów. Przyznał, że podpisał z żoną oświadczenie o świadomości ryzyka walutowego, ale klauzule nie opisywały istoty tego ryzyka, a pracownik banku nie udzielił dodatkowych informacji. Ponadto małżonkowie mieli je podpisać w okolicznościach pośpiechu i stresu.
Czytaj także: Sprawę kredytów frankowych w SN znowu trzeba było odłożyć
W marcu 2015 r. krakowski Sąd Okręgowy oddalił pozew. Orzekł, że nie ma podstaw do unieważnienia umowy, ponieważ kredytobiorca zaakceptował warunki i potwierdził podpisem ostrzeżenie o możliwości zmiany kursu waluty. W listopadzie 2015 r. krakowski Sąd Apelacyjny utrzymał orzeczenie sądu niższej instancji.
„Sytuacja, w jakiej znalazł się powód oraz inne osoby, które zaciągnęły zobowiązanie we frankach, winna być rozstrzygnięta na szczeblu władzy ustawodawczej" – podano w uzasadnieniu.