Podobny problem można skojarzyć z atmosferą opisywaną przez północnokoreańską propagandę. Na górę od 38. równoleżnika jest bajecznie, cała reszta świata to niekomunistyczny koszmar pełen imperialistów. Według trzeciego pokolenia rodu Kimów cała ich aktywność sprowadza się do czyhania na błąd Pjongjangu.
Na Południu rzecz jasna jest inaczej. Seul to miasto możliwości i wszechobecnego dobrobytu. Stare świątynie sprzed 12 wieków pozostają na swoim miejscu wśród pnących się wciąż wyżej i wyżej biurowców. Uśmiechnięty Budda-dziecko spogląda z co drugiego skrzyżowania z szeregu różnokolorowych lampionów. Jadąc przez dzielnicę Gangnam równie często można spotkać szyldy reklamujące okoliczne kliniki chirurgii plastycznej. Można się ulepszać, przekształcać, poprawiać bez ograniczeń. Pozostaje tylko pytanie po co.