A czym się zajmowali poza skandalizowaniem infarrealiści? Po latach w wydanej właśnie w Polsce powieści „Dzicy detektywi” wyliczył to, co robili: „pismo automatyczne, »wyborne trupy«, jednoosobowe performance bez widzów, contraintes, pisanie dwuręcznie, trójręczne, pisanie masturbacyjne (prawą ręką piszemy, lewą się masturbujemy, w przypadku leworęcznych odwrotnie), madrygały, wiersze-powieści, sonety, w których ostatnia sylaba zawsze jest taka sama, wiadomości składające się tylko z trzech słów pisane na ścianach (»Już nie mogę«, »Laura, kocham cię« itd.), niekończące się dzienniki, mail-poetry, projective verse, poezja konwersacyjna, antypoezja, (...) poezja krwawa (przynajmniej troje zabitych), poezja pornograficzna (warianty heteroseksualny, homoseksualny i biseksualny niezależnie od osobistych skłonności poety), apokryficzne wiersze kolumbijskich nadaistów, peruwiańskich zerogodzinowców, urugwajskich kataleptyków, ekwadorskich tzantzicos, brazylijskich kanibali, proletariacki teatr no... Wydaliśmy nawet nasze pismo... Działaliśmy... Działaliśmy... Robiliśmy wszystko, co tylko się dało... Ale nic nam nie wychodziło”.
Nic dziwnego, że w Hiszpanii zabrał się Bolano za prozę. A już we wczesnej młodości porwał go żywioł polityki. W 1968 r. jego rodzina przeniosła się do Meksyku a akurat wtedy, gdy studenci szykowali się do swej rewolty, a pięć lat później Roberto wróci do Chile po zwycięstwie w wyborach Salvadora Allende i trafi do więzienia zaraz po zamachu Pinocheta. Siedzieć będzie jednak zaledwie osiem dni, gdyż wstawi się za nim... więzienny strażnik, kolega z lat szkolnych. Bolano powróci do Meksyku, nie zrezygnuje jednak z prób naprawiania świata na lewacką modłę. Zaowocuje to wyjazdem do Salwadoru, gdzie nawiąże kontakt z partyzantką Fuerzas Populares de Liberacion Farabundo Marti. Pozna tam m.in. poetę Roque Daltona, zamordowanego później przez swoich towarzyszy.
W latach 80. Roberto Bolano osiąga stabilizację literacką, zdobywając coraz bardziej liczące się nagrody. Za „Rady wychowanka Morrisona udzielane jednemu z fanatyków Joyce’a” otrzymuje Ambito Literario, za „Ścieżkę słoni” (znaną, i u nas, pod innym tytułem – „Monsieur Pain”) Premio Felix Urabayen, za „Rozmowy telefoniczne” najważniejszą chilijską nagrodę literacką Premio Municipal Santiago de Chile, wreszcie w 1998 roku za „Dzikich detektywów”
– Premio Romulo Gallegos, której laureatami byli m.in. łlosa za „Zielony dom” i Marquez za „Sto lat samotności”. Tym samym Bolano dołącza do grona iberoamerykańskich olimpijczyków. Po raz kolejny dowodzi to, że bunty literackie mają to do siebie, iż na ogół prędzej czy później się ustateczniają.
Ale też pięć lat przed napisaniem „Dzikich detektywów” spada na Bolano wiadomość o wirusowym zapaleniu wątroby, które sobie zafundował, wstrzykując heroinę brudną igłą. Odtąd będzie pisał jak szalony, jednocześnie oczekując na przeszczep wątroby, czego ostatecznie nie dożył.
Nie doczekał się też publikacji swej ostatniej powieści „2666”, wydanej w 2004 roku. Po przełożeniu na angielski tę tysiącstronicową powieść już w dniu wydania okrzyknięto arcydziełem. Nie znamy jeszcze „2666”, muszą więc nam wystarczyć „Dzicy detektywi”, też powieść obszerna – bo 600-stronicowa i bardzo, ale to bardzo interesująca. W końcu nie tylko tłumacz książki Tomasz Pindel jest zdania, że Bolano „to jeden z najwybitniejszych albo i najwybitniejszy współczesny pisarz latynoamerykański”.