Chuligan Bolano

Do panteonu literatury trafia, nie pierwszy raz, chuligaństwo. Gdy pamiętamy o „Spowiedzi chuligana” Sergiusza Jesienina, to wcale niepejoratywna ocena.

Aktualizacja: 24.04.2010 02:00 Publikacja: 24.04.2010 01:59

Roberto Bolano

Roberto Bolano

Foto: BEW

Oto świat zachwycił się pisarstwem Roberta Bolano, Chilijczyka zmarłego w 2003 roku w Barcelonie, przez większość swojego 50-letniego życia pomieszkującego w Meksyku i w Hiszpanii. Włóczył się zresztą po różnych krajach i kontynentach.

Był samoukiem, który już jako nastolatek zapragnął zostać pisarzem. Wcześniej był jednak m.in. śmieciarzem, stróżem nocnym, kelnerem i pomywaczem. Pierwszą pracę podjął podobno w wieku dziesięciu lat, pełniąc obowiązki konduktora w autobusie łączącym w Chile Quilpue z Valparaispo.

Do literatury wkroczył w połowie lat 70. w Meksyku, inicjując z grupą młodych poetów ruch infarrealizmu. Niezależnie od wierszy, które pisał, zajmował się wówczas głównie skandalizowaniem, chodząc na wieczory literackie, na których wywoływał awantury. Bano się go też jak zarazy, im bardziej znany był bowiem na tych imprezach ich bohater, tym ostrzej atakował go mocny w gębie małolat, szydzący z wyszukanych metafor i skomplikowanej stylistyki charakterystycznej wtedy dla poezji latynoamerykańskiej.

Bezkompromisowością wyróżniał się, szarżując ostrym piórem na literackie wielkości z Gabrielem Garcią Marquezem na czele. Wydawanym utworom zarzucał schematyzm i zależność od rynkowych wymagań. Uważał, że literaturę hiszpańskojęzyczną zepsuł realizm magiczny i telenowelowe maniery, a czytelników do reszty ogłupiły bestsellery takich autorów jak Arturo Perez-Reverte czy Laura Esquivel (autorka „Przepiórek w płatkach róży”) i – jak pisał

– „gryzmoły Isabelle Allende”.

A czym się zajmowali poza skandalizowaniem infarrealiści? Po latach w wydanej właśnie w Polsce powieści „Dzicy detektywi” wyliczył to, co robili: „pismo automatyczne, »wyborne trupy«, jednoosobowe performance bez widzów, contraintes, pisanie dwuręcznie, trójręczne, pisanie masturbacyjne (prawą ręką piszemy, lewą się masturbujemy, w przypadku leworęcznych odwrotnie), madrygały, wiersze-powieści, sonety, w których ostatnia sylaba zawsze jest taka sama, wiadomości składające się tylko z trzech słów pisane na ścianach (»Już nie mogę«, »Laura, kocham cię« itd.), niekończące się dzienniki, mail-poetry, projective verse, poezja konwersacyjna, antypoezja, (...) poezja krwawa (przynajmniej troje zabitych), poezja pornograficzna (warianty heteroseksualny, homoseksualny i biseksualny niezależnie od osobistych skłonności poety), apokryficzne wiersze kolumbijskich nadaistów, peruwiańskich zerogodzinowców, urugwajskich kataleptyków, ekwadorskich tzantzicos, brazylijskich kanibali, proletariacki teatr no... Wydaliśmy nawet nasze pismo... Działaliśmy... Działaliśmy... Robiliśmy wszystko, co tylko się dało... Ale nic nam nie wychodziło”.

Nic dziwnego, że w Hiszpanii zabrał się Bolano za prozę. A już we wczesnej młodości porwał go żywioł polityki. W 1968 r. jego rodzina przeniosła się do Meksyku a akurat wtedy, gdy studenci szykowali się do swej rewolty, a pięć lat później Roberto wróci do Chile po zwycięstwie w wyborach Salvadora Allende i trafi do więzienia zaraz po zamachu Pinocheta. Siedzieć będzie jednak zaledwie osiem dni, gdyż wstawi się za nim... więzienny strażnik, kolega z lat szkolnych. Bolano powróci do Meksyku, nie zrezygnuje jednak z prób naprawiania świata na lewacką modłę. Zaowocuje to wyjazdem do Salwadoru, gdzie nawiąże kontakt z partyzantką Fuerzas Populares de Liberacion Farabundo Marti. Pozna tam m.in. poetę Roque Daltona, zamordowanego później przez swoich towarzyszy.

W latach 80. Roberto Bolano osiąga stabilizację literacką, zdobywając coraz bardziej liczące się nagrody. Za „Rady wychowanka Morrisona udzielane jednemu z fanatyków Joyce’a” otrzymuje Ambito Literario, za „Ścieżkę słoni” (znaną, i u nas, pod innym tytułem – „Monsieur Pain”) Premio Felix Urabayen, za „Rozmowy telefoniczne” najważniejszą chilijską nagrodę literacką Premio Municipal Santiago de Chile, wreszcie w 1998 roku za „Dzikich detektywów”

– Premio Romulo Gallegos, której laureatami byli m.in. łlosa za „Zielony dom” i Marquez za „Sto lat samotności”. Tym samym Bolano dołącza do grona iberoamerykańskich olimpijczyków. Po raz kolejny dowodzi to, że bunty literackie mają to do siebie, iż na ogół prędzej czy później się ustateczniają.

Ale też pięć lat przed napisaniem „Dzikich detektywów” spada na Bolano wiadomość o wirusowym zapaleniu wątroby, które sobie zafundował, wstrzykując heroinę brudną igłą. Odtąd będzie pisał jak szalony, jednocześnie oczekując na przeszczep wątroby, czego ostatecznie nie dożył.

Nie doczekał się też publikacji swej ostatniej powieści „2666”, wydanej w 2004 roku. Po przełożeniu na angielski tę tysiącstronicową powieść już w dniu wydania okrzyknięto arcydziełem. Nie znamy jeszcze „2666”, muszą więc nam wystarczyć „Dzicy detektywi”, też powieść obszerna – bo 600-stronicowa i bardzo, ale to bardzo interesująca. W końcu nie tylko tłumacz książki Tomasz Pindel jest zdania, że Bolano „to jeden z najwybitniejszych albo i najwybitniejszy współczesny pisarz latynoamerykański”.

Już wydana w Polsce w 2006 r. „Gwiazda daleka” mogła zaostrzyć apetyt na tę prozę. Książka była kontynuacją jednego z rozdziałów „Literatury nazistowskiej w Ameryce”, przedstawiającej biografie wymyślonych przez Bolano pisarzy. Jednym z nich okazuje się tajemniczy Carlos Wieder, awangardowy twórca i zbrodniarz – ponura, a zarazem fascynująca postać zapowiadająca, na szczęście nieziszczające się, nadejście epoki jednoznacznie kojarzącej się z faszyzmem.

W „Dzikich detektywach” Bolano opowiada o dwóch młodych poetach latynoamerykańskich, z których jeden to ewidentnie alter ego autora. Czytelnicy śledzą ich przygody w Meksyku, Izraelu, Liberii i w krajach europejskich, oni zaś podążają śladami mitycznej poetki Cesarei Tinajero. Wędrówka ta pokazana jest poprzez monologi ponad 100 (!) osób, razem tworząc jedyny w swoim rodzaju obraz świata: literackiego i rzeczywistego.

Powieści patronują trzy wielkie nazwiska literatury iberoamerykańskiej: ukochany przez Bolano Jorge Luis Borges, którego wzorem tworzył nieistniejące fakty i zjawiska, Jose Lezama Lima, nie bez racji nazywany „latynoskim Joyce’em”, i wreszcie Julio Cortazar, do którego „Gry w klasy” autor nawiązuje nie tylko zabawnymi rysuneczkami przedstawiającymi Meksykanów, a to oglądających walki niewidzialnych kogutów, a to smażących jajo, to znów sikających do nocnika.

Bolano stworzył powieść porywającą, napisaną z łobuzerskim wdziękiem i młodzieńczym wigorem. Bardzo dużo w niej humoru i jeszcze więcej erotyki. Warto zmierzyć się z tą lekturą, wcale nie tak łatwą, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, bo wielowymiarową. „Dzicy detektywi”, abstrahując od tego, że biografia Bolano skłania – najdelikatniej mówiąc – do melancholii, dowodzą również nieograniczonych w istocie możliwości stojących przed powieścią w XXI stuleciu. Takich, jakimi były one i w poprzednim stuleciu, tyle że wybrańcy tylko w pełni z nich skorzystali. Teraz dołącza do nich z chuligańskim uśmiechem na ustach pisarz, któremu najbardziej do twarzy byłoby w punkowych ciuchach, z agrafką w nosie i na sztorc postawionym irokezem na głowie. A że na prezentowanej fotografii wygląda zupełnie inaczej, tym większe będzie czytelnicze zaskoczenie.

[i]Roberto Bolano „Dzicy detektywi”. Przeł. Nina Pluta, Tomasz Pindel. Muza SA, Warszawa 2010[/i]

Oto świat zachwycił się pisarstwem Roberta Bolano, Chilijczyka zmarłego w 2003 roku w Barcelonie, przez większość swojego 50-letniego życia pomieszkującego w Meksyku i w Hiszpanii. Włóczył się zresztą po różnych krajach i kontynentach.

Był samoukiem, który już jako nastolatek zapragnął zostać pisarzem. Wcześniej był jednak m.in. śmieciarzem, stróżem nocnym, kelnerem i pomywaczem. Pierwszą pracę podjął podobno w wieku dziesięciu lat, pełniąc obowiązki konduktora w autobusie łączącym w Chile Quilpue z Valparaispo.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Kinga Wyrzykowska o „Porządnych ludziach”
Literatura
„Żądło” Murraya: prawdziwa Irlandia z Polakiem mechanikiem, czarnym charakterem
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Mateusz Grzeszczuk o „Światach lękowych” i nie tylko
Literatura
Zmarły Mario Vargas Llosa był piewcą wolności. Putina nazywał krwawym dyktatorem
Literatura
Zmarł laureat Nagrody Nobla Mario Vargas Llosa