Aktualizacja: 13.10.2015 11:00 Publikacja: 13.10.2015 11:00
Kieszonkowy kalendarzyk na rok 1951 Iwaszkiewicz kupił prawdopodobnie w Berlinie (...). Każdego dnia notował w nim najważniejsze wydarzenia, traktował notatki jak małe archiwum. Zostawiał ślad po przeżyciach, których nie sposób inaczej zapamiętać.
Foto: PUAP collective/Olga Świątecka
Zofia Dzięcioł: - A tu jest ta szafa, co pani o nią pytała. I wiszą w niej cały czas rzeczy Starego: marynarki, garnitur, i jeszcze frak. Ale widzę, że już mole wszystko obtańcowały. Dawno tu nie zaglądałam...
Foto: PUAP collective
Pisarz słynął z doskonałego gustu i lubił dobrze wyglądać. Ubrania, choć są zakurzone, noszą ślady dawnej świetności. Pochodzą od znakomitych krawców lub przynajmniej ze sklepów eleganckich marek.
Foto: PUAP collective
Szaroniebieski zimowy płasz Iwaszkiewicz wkładał na spacery z psem. (...) Raz jeszcze przemierzył ten sam kawałek podłogi. W końcu usiadł ciężko na krześle, otworzył cienki zeszyt i napisał pierwsze zdanie: „Tropek umarł dziś rano“. A potem się rozpłakał.
Foto: PUAP collective
W archiwum znajduje się łącznie 1067 teczek. 350 teczek zajmują listy oraz dzienniki. Jedną czwartą całego archiwum - matriały, które najtrudniej uporządkować: drobne notatki, kartki, zapiski, liściki, listy sprawunków.
Foto: PUAP collective
Najpiękniejsze opowiadania napisał w prostych zeszytach. Pytany, dlaczego nie pisze od razu na maszynie zdradzał, że jego myśli biegną inaczej, gdy trzyma w dłoni pióro. Jak mało kto szanował papier, wykorzystywał dosłownie każdy skrawek.
Foto: PUAP collective
Podczas ucieczki ze Stawiska w pierwszych dniach wojny dramatyczne obrazy zapisywał na jedynym dostępnym kawałku papieru – książce zabranej w pośpiechu przez jedną z córek.
Foto: PUAP collective
Leciał do Paryża jako poseł na Sejm PRL i Prezes ZLP. Był jednym z niewielu członków delegacji, którzy tak swobodnie czuli się w stolicy Francji. Znał język, a protokół dyplomatyczny nie krył przed nim tajemnic. Nic dziwnego, że Gierek chciał go mieć blisko.
Foto: PUAP collective
Oczywiście wiedział, jak wielu ludziom nie podoba się jego pozycja. On zwykle stał pośrodku. Nie był zagorzałym komunistą i nigdy nie przeszedł do opozycji. Nie wstąpił do partii, więc rozczarowany nie mógł rzucić legitymacją.
Foto: PUAP collective
Ogromny telewizor, jeden z pierwszych kolorowych modeli – prezent od przewodniczącego Komitetu do spraw Radia i Telewizji. Pisarz rzadko go włączał. Chętniej przed ekranem siadała jego prawnuczka, mała Ludwika, żeby obejrzeć dobranockę.
Foto: PUAP collective
- Ile jestem winien? - A to może na zeszyt zapiszę i pan Szymon ureguluje? - Pani Halinko, ja już nic nie biorę na zeszyt. Wiadomo, czy to nie moja ostatnia gazeta?
Foto: PUAP collective
Owalny, podłużny flakon przypominał kształtem drewniany kołek. Sięgnął po niego i zdjął nakrętkę. Wylał trochę jasnego płynu na dłoń. W przedziale rozszedł się zapach jego ulubionej wody kolońskiej o intensywnym drzewnym zapachu.
Foto: PUAP collective
Zofia Dzięcioł: - Wie Pani, stary też był bałaganiarz, ale on nawek kiedy rozrzucał wszędzie te rzeczy, to jakos zawsze pamiętał, gdzie co położył. A tu, widzi pani, tak mam zagracone. Muszę trochę posprzątać, powyrzucać. Po co trzymać wszystko?
Foto: PUAP collective
W nocy spadło ze ściany jedno z poroży dziadka Lilpopa, narobiło hałasu, obudziło domowników. Na pytanie żony: „Co się stało?“, odpowiedział: „Nic takiego, tym razem tylko zaczepiła kosą“.
Foto: PUAP collective
Zofia Dzięcioł: - On się po śmierci pani Anny już bardzo męczył. Wysłali go do Paryża, żeby był z dala od wspomnień. Po powrocie może dwa dni spędził w domu, a potem zawieźliśmy go do szpitala w Warszawie. I już więcej stamtąd nie wrócił.
Foto: PUAP collective
Jarosław Iwaszkiewicz (1894-1980) "Historia się nie powtarza, ale może dla mnie zrobi wyjątek?" - z listu Jarosława Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego, 11 września 1958 r.
Foto: archiwum Muzeum w Stawisku/FOTONOVA
Znajdujące się tam na strychu archiwum liczy 1067 teczek zawierających m.in. rękopisy utworów, listy, dzienniki, ale także setki zapisków, notatek, pocztówek, szpargalików.
Iwaszkiewicz, i inni domownicy byli zbieraczami. W domu zebrano aż 1226 przedmiotów, ale także wiele nieskatalogowanych rzeczy, zachowanych m.in. przez mieszkającą tam do dziś wieloletnią gosposię – Zofię Dzięcioł. Są wśród nich ubrania, pędzle do golenia, niedokończone kremy i perfumy, a nawet tasak do mięsa. Przeznaczenia i roli wielu obiektów nikt już nie pamięta i nie potrafi wytłumaczyć. Tworzą nigdy wcześniej nieopowiedzianą część biografii autora „Panien z Wilka" i „Tataraku".
Środowisko kultury żegna Stanisława Tyma, odbiorcy jego filmów, sztuk, felietonów nie mogą się pogodzić ze śmiercią artysty. Warto przypomnieć jego związki z naszą gazetą.
Całe dakady dla recepcji Franza Kafki zostały stracone – mówi Reiner Stach, autor trzytomowej biografii autora „Procesu”.
W zamkowych Arkadach Kubickiego w czwartek rozpoczęły się Targi Książki Historycznej, organizowane przez Fundację Historia i Kultura.
„Rozdroże kruków" to zapowiadana na 29 listopada nowa część przygód Geralta. Książka, którą wyda SuperNOWA, jest zaskakującym prequelem. Fragment poznali już czytelnicy „Nowej Fantastyki”.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
„Niewygodna” Patrycji Volny, córki „barda Solidarności”, to oskarżenie rzucone słynnemu ojcu, ale i innym mężczyznom z życia modelki, wokalistki, aktorki.
Amerykańscy jurorzy docenili historię polskiego producenta ciężarówek.
Środowisko kultury żegna Stanisława Tyma, odbiorcy jego filmów, sztuk, felietonów nie mogą się pogodzić ze śmiercią artysty. Warto przypomnieć jego związki z naszą gazetą.
„Psy gończe” Joanny Ufnalskiej miały wszystko, aby stać się hitem. Dlaczego tak się nie stało?
Choć nie znamy jego prawdziwej skali, występuje wszędzie i dotyka wszystkich.
Lubię też wyrażać swoich bohaterów poprzez muzykę – ich upodobania pomagają mi ich lepiej zbudować.
System szkolnictwa za panowania Ludwika XVI wypuszczał najlepiej wykształconych naukowców i technokratów na świecie.
Na papierze „Dzień” brzmi jak telenowela o nowojorskim patchworku. Za sprawą talentu Michaela Cunninghama staje się dramatem o tym, jak pandemia zwolniła wielu ludzi z uciążliwych obowiązków. Nie muszą już chodzić do biura czy odprowadzać dzieci do szkoły, ale stają się jeszcze bardziej samotni.
Nie jestem piewcą jakiejś utopii, w której Krzysztof Bosak będzie szedł wraz z Donaldem Tuskiem w kwietnym wieńcu na szyi i śpiewał „Kumbaya, oh, Lord, kumbaya”. Rywalizacja jest i niech dalej będzie, ale chodzi o to, żeby wyżej punktowana była współpraca.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas