Belgia: Bunt przeciw dyktaturze epidemiologów

Belgowie mają dosyć dyktatury wirusologów. Biznesmeni, naukowcy, lekarze krytykują zalecenia specjalistów od koronawirusa.

Aktualizacja: 30.08.2020 21:36 Publikacja: 30.08.2020 19:00

Belgia: Bunt przeciw dyktaturze epidemiologów

Foto: Adobe Stock

Przez kilka miesięcy byli bogami. Belgowie niemal jak mszę świętą śledzili codzienne konferencje prasowe federalnej komisji ekspertów pokazującej najnowsze statystyki, objaśniającej trendy pandemii i odpowiadającej na pytanie: jak żyć z groźnym wirusem.

Naukowcy z dotąd niedocenianej dziedziny stali się z dnia na dzień niemal celebrytami: robiono z nimi wywiady, zapraszano do telewizyjnych studiów, z namaszczeniem śledzono wpisy na twitterowych kontach. Tak było na całym świecie, ale w Belgii ich wpływy były wyjątkowo duże.

W kraju władzę bowiem sprawuje rząd bez demokratycznego mandatu, bo od ostatnich wyborów minęło 15 miesięcy i partie polityczne nie mogą się w tej sprawie porozumieć. Co prawda gabinet Sophie Wilmes dostał na czas epidemii nadzwyczajne uprawnienia, ale zarówno kontekst polityczny, jak i skomplikowany rozdział kompetencji na różnych szczeblach tego federalnego państwa sprawiają, że rząd wolał przerzucić część odpowiedzialności na naukowców.

I to ich twarze firmowały nakładane restrykcje. Przez długi czas społeczeństwo im ufało, bo wirus wydawał się śmiertelnym zagrożeniem, a jego natura była niezrozumiała. Jednak im więcej wiadomo o Covid-19 i im bardziej społeczeństwo jest zmęczone powrotem restrykcji w związku z drugą falą wirusa, tym więcej krytyki pod adresem epidemiologów. W ostatnich dniach pojawiły się dwa listy otwarte, każdy z nich podpisany przez kilkadziesiąt osób. Pierwszy przez samych lekarzy, drugi również przez nauczycieli, prawników, ekonomistów, biznesmenów, historyków, filozofów, ale też wirusologów.

Lekarze podkreślają przede wszystkim, że wybrani przez rząd wirusolodzy bronią swojej pozycji, forsując tezę o wyjątkowości i ogromnym zagrożeniu związanym z Covid-19. „Rozumiemy, że na początku kryzysu brakowało jasności co do wpływu tego wirusa. Mając na uwadze zasadę ostrożności, ówczesne restrykcje mogły zostać przyjęte. Przy dzisiejszych dostępnych danych wydaje się, że narracja, która rozpoczęła się w tym czasie, zaczęła żyć własnym życiem i wydaje się, że bohaterowie tej historii chcą to utrzymać" – piszą.

Wskazują też na ciekawą zmianę narracji. Na początku, gdy przypadków było stosunkowo mało (bo mało testów), koncentrowano się na liczbie przyjęć do szpitala i liczbie zgonów. Dziś, gdy te wskaźniki są stosunkowo niskie, wirusolodzy biją na alarm z powodu liczby zakażeń. Tymczasem gdyby badać ludzi na obecność każdego patogena, to statystyki też byłyby zastraszające.

Ale w listach, poza polemiką naukową, istotne są też inne wątki. Jaką cenę gotowi jesteśmy zapłacić za ograniczanie pandemii? Śmiercią i chorobami osób niezakażonych Covid-19, którymi służba zdrowia zajmuje się dziś znacznie mniej, utratą kapitału edukacyjnego dzieci i młodzieży, liczbą miejsc ludzi zwolnionych z pracy czy liczbą bankructw i bezprecedensowych strat dla gospodarki. I nie chodzi o to, żeby abstrahować od opinii naukowców: wręcz przeciwnie, autorzy listów to też naukowcy. Ich zdaniem nie można jednak opierać się na zdaniu wyłącznie grona specjalistów z jednej dziedziny. „Kryzysem zarządza garstka ekspertów powołanych na podstawie nieznanych i niejasnych kryteriów. Zbyt wiele decyzji podjętych w ostatnich miesiącach ma słabe podstawy naukowe" – przekonują autorzy jednego z listów.

Jednym z najbardziej znanych naukowców, z którego porad czerpie rząd, jest Marc Van Ranst. Wszechobecny w mediach, bo zdecydowany, mówiący w sposób bezpośredni i ostro krytykujący tych, którzy mają odmienne zdanie. Jego katastroficzne wizje rozwoju pandemii i zalecenia surowych restrykcji coraz bardziej jednak denerwują i grozi mu nawet sprawa w sądzie. Sześcioro przedsiębiorców skierowało przeciw niemu pozew za szerzenie strachu i publikowanie rzekomo naukowych porad, które podkopują ich biznesy, jak np. zalecenie zamknięcia Antwerpii z powodu zwiększonej liczy zachorowań. Inna grupa wystąpiła do krajowego związku lekarzy z apelem o ukaranie Van Ransta. Postawili te same zarzuty, ale dodatkowo wskazują na agresywny język i podrywanie autorytetu tych lekarzy, z którymi się nie zgadza.

Leki i terapie
Liczba aptek w Polsce spada. Sprawie przyjrzy się NIK
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Leki i terapie
Jakie skutki uboczne powoduje Ozempic?
Leki i terapie
Onkolog: Chorzy na raka mogą już żyć latami
Leki i terapie
Katarzyna Kacperczyk: Pacjent to nie tylko leki i terapie
Leki i terapie
Mamy olbrzymi problem dziury w budżecie NFZ. Tymczasem system prywatny gwarantuje pacjentom coraz lepszą dostępność