„Zwracam się z prośbą o przekazanie do 9 marca (godz. 9) listy co najmniej 5 lekarzy (co najmniej 1-2 anestezjologów) i 10 pielęgniarek, którym Wojewoda Mazowiecki wyda decyzje oddelegowujące do pracy w Szpitalu Południowym" – takie pismo trafiło w poniedziałek do dyrektorów szpitali, dla których organem założycielskim jest m.st. Warszawa.
Zarządzający szpitalami załamali ręce: – Jeżeli będę zmuszona oddelegować choć jednego pracownika, szpital będzie do zamknięcia. Już w marcu ledwo dopięliśmy grafiki – mówi Izabela Marcewicz-Jendrysik, dyrektor Warszawskiego Szpitala dla Dzieci. Urzędnicy zaznaczyli, że w przypadku odmowy wojewoda sam wybierze lekarzy, którym wyda decyzję o skierowaniu do pracy przy zwalczaniu Covid-19. Taką możliwość daje mu ustawa o chorobach zakaźnych.
A były wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki ostrzega, że wyjęcie personelu szpitala zaburzy jego funkcjonowanie, nie gwarantując uruchomienia nowej jednostki: – Powstanie chaos.
– Żądając przekazania z dnia na dzień lekarzy, nie dają szpitalom czasu na przystosowanie, a lekarzom na decyzje. Lekarze to nie sprzęt medyczny – mówi Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. I przypomina decyzje z wiosny, kiedy do pracy przy covidzie wojewodowie wysyłali medyków zwolnionych z niej ustawowo, a nawet już nieżyjących.
Rzeczniczka wojewody mazowieckiego Ewa Filipowicz tłumaczy, że choć już w styczniu urząd przekazał spółce Solec, która zarządza Szpitalem Południowym, listę 235 ochotników gotowych podjąć pracę w placówce, ta ponownie zwróciła się do wojewody z prośbą o oddelegowanie lekarzy do pracy. Urząd postanowił więc do niej skierować lekarzy z miejskich szpitali. – Poprosiliśmy, by placówki same wytypowały te osoby – wyjaśnia.