Natomiast dzień wcześniej znakomity występ nasycony energią i wzbogacony oryginalnymi pomysłami dał kwartet pianisty Pawła Kaczmarczyka. Jego program „Kaczmarczyk vs Paderewski: Tatra” pochodzi z najnowszej płyty pod tym tytułem, a wypełniły go jazzowe interpretacje cyklu kompozycji Paderewskiego zainspirowanych folklorem Podhala. Kaczmarczyk dokonał intrygującej transformacji klasycznych kompozycji i zagrał je z werwą udzielającą się publiczności. Chwilami grał nawet na stojąco, uśmiechami i bogatą mimiką zachęcał zespół do porywających improwizacji. Nastrojowe wtrącenia elektronicznych instrumentów Wojciecha Długosza aka Mr. Krime kontrastowały z dynamiką perkusisty Tomka Torresa i kontrabasisty Michała Barańskiego, który na koniec wykonał wokalizę w hinduskim stylu.
Natomiast muzycy towarzyszący wybitnej amerykańskiej skrzypaczce Reginie Carter pozostawili niedosyt. Były to dwa połączone słowackie zespoły AMC Trio i Unit, z którymi Carter wyruszyła w europejską trasę koncertową. Jej wirtuozeria, ujmujące delikatnością i elegancją brzmienie są klasą samą w sobie, ale temu klejnotowi przydałaby się lepsza oprawa w postaci towarzyszących muzyków.
Jeden z najwybitniejszych współczesnych trębaczy Tom Harrell koncertuje rzadko, ale kiedy dwa lata temu na festiwalu Jazz nad Odrą usłyszał go dyrektor Bielskiej Zadymki Jazzowej Jerzy Batycki, dołożył wszelkich starań by trębacz wystąpił na jego festiwalu. Takie starania połączone z uwielbieniem dla talentu artysty zawsze przekładają się na jakość występu. Gdyby tylko popatrzeć na schorowanego trębacza, nie można było spodziewać się, że będzie to tak cudowny koncert. Wyrafinowane kompozycje stały się okazją do zaprezentowania harmonii pieszczącej uszy, a brawurowe improwizacje Harrella prezentowały niezwykły kunszt i doświadczenie weterana prestiżowych scen. Lidera wspierał znakomity zespół z wieloletnim współpracownikiem, kontrabasistą Ugonną Okegwo, pianistą Dannym Grisettem i perkusistą Adamem Cruzem. To była intelektualna przygoda z jazzem na najwyższym poziomie.
Ale to kwintet Wojciecha Mazolewskiego skradł Amerykanom szoł. Jak do tej pory na tegorocznej Zadymce, to nasi muzycy otrzymali najgorętsze owacje i zachęty: Grajcie do północy! Grajcie do rana! Dwa razy wychodzili bisować i nie kryli radości z takiego przyjęcia.
Kwintet zadebiutował osiem lat temu albumem „Smells Like Tape Spirit” i od tego czasu rozwija koncepcję jazzu przyjaznego dla szerszych kręgów słuchaczy. I po prostu gra coraz lepiej, coraz ciekawiej. W 2014 r. ukazał się ich album „Polka”, z programem, z którym objechali już cały świat. Jednak dopiero międzynarodowa edycja albumu zrobiła wielki szum wokół zespołu. Recenzent magazynu „Down Beat” ocenił ją na pięć gwiazdek, co oznacza „Masterpiece”. Okazało się, że tylko pięć płyt wydanych na świecie w 2018 r. oceniono tak wysoko. Jestem pewien, że to uznanie w najważniejszym jazzowym magazynie dodało skrzydeł kwintetowi Mazolewskiego, bo ich występ na scenie Klubu Klimat można postawić wśród najlepszych w historii Bielskiej Zadymki Jazzowej.