Słodko-gorzkie oblizywanie

Ich historia sięga czasów starożytnych Chin. Dzisiaj z tych najlepszych słyną Włosi, jak na przykład Sergio Dondoli z Toskanii, który dodaje do nich zioła czy wenezuelskie kakao. W Polsce wymyślne, wykwintne lody pojawiły się niedawno.

Aktualizacja: 21.06.2008 05:10 Publikacja: 20.06.2008 18:43

Słodko-gorzkie oblizywanie

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Najlepsze podobno na świecie lody jadłam w San Gimignano, małym średniowiecznym miasteczku w Toskanii.

Lodziarnia na Piazza della Cisterna ma oficjalny certyfikat zwycięstwa w międzynarodowym konkursie World Cup Gelato. Lody kręci tu Sergio Dondoli. Tajemnica jego sukcesu tkwi w jakości składników.

Dondoli używa belgijskiego masła i specjalnego rodzaju kakao z Wenezueli, a także ziół i przypraw, z których wiele można znaleźć jedynie w Toskanii. Jadłam u niego lody straciatella – to połączenie lodów śmietankowych z czekoladą, zwykle w postaci wiórków.

U Sergio gorzka czekolada (oczywiście pierwszej klasy) ma postać cieniutkich arkuszy połamanych na dość duże kawałki – jemy właściwie czekoladę z lodami. Mój synek dostał gałkę lodów śmietankowych i zaraz podzielił się nią z toskańskimi gołębiami. One doceniły jedynie wafelek.

Smakosze mają tu jednak czego szukać. W lodziarni na Piazza Della Cisterna zawsze jest ponad 30 różnych smaków, m.in. dolceamaro – słodko gorzkie lody ze śmietanki aromatyzowanej ziołami, czekolady i kawy, Crema di Santa Fina – pomarańczowe lody z wanilią czy sorbet z wina lokalnego szczepu sangiovese.

To poziom jakości, który dopiero zaczyna być w Polsce obecny. Najpierw weszły na rynek eleganckie lody Grycana, nieco droższe od tych sprzedawanych masowo (gałka kosztuje 1,70 zł).

Pod koniec zeszłego roku pojawiła się u nas marka Häagen Dazs z lodami z półki super premium (gałka w cenie 8,50 zł). Häagen Dazs to legenda Stanów Zjednoczonych i kwintesencja deseru luksusowego.

To lody o wyjątkowej, kremowej konsystencji w oryginalnych smakach: Irish Cream połączony jest tu z likierem Baileys, lody waniliowe z kawałkami czekoladowych cookies, a czekoladowe z masłem z orzeszków ziemnych.

Lody – luksusowe czy zwyczajne – budzą w nas sprzeczne uczucia. To niezwykle pożądany deser. Jednak według badań TNS OBOP z kwietnia 2008 r. wykonanego dla marki Algida, 70 proc. Polaków uważa, że lody są co najmniej tak kaloryczne jak hamburgery. Niemal co trzeci z badanych za pierwszą rzecz charakteryzującą lody podaje, obok dużej zawartości kalorii, dużą ilość cukru. A 15 proc. uznało lody za tłuste. Tylko jedna czwarta wskazała na ich dużą zawartość mleka.

Tymczasem jeden lód śmietankowy na patyku zawiera zaledwie 3 g tłuszczu (4 proc. zalecanego dziennego spożycia) i 13 g cukru (5 proc. zalecanego dziennego spożycia). 100 g lodów śmietankowych ma około 150 kcal, czyli tyle, ile serek homogenizowany tej samej wagi.

– Traktujemy lody jak grzech kaloryczny. Jemy je w sytuacjach wyjątkowych, często z wyrzutami sumienia. To zadziwiające, biorąc pod uwagę fakt, iż w porównaniu z ciastami, czekoladą i innymi deserami zawierają mniej kalorii – komentuje wyniki badań psycholog Małgorzata Ohme.

Przyjemniej jest jednak grzeszyć w atmosferze luksusu. Chyba bez żadnych wyrzutów sumienia je się legendarny sorbet z mango w klubie Kula na Hawajach albo lody śliwkowe z armaniakiem w paryskiej lodziarni Berthillon. To raczej zamrożona kwintesencja smaku niż produkt spożywczy. W wypadku dzieł sztuki zawartość cukru jest bez znaczenia.

Najlepsze podobno na świecie lody jadłam w San Gimignano, małym średniowiecznym miasteczku w Toskanii.

Lodziarnia na Piazza della Cisterna ma oficjalny certyfikat zwycięstwa w międzynarodowym konkursie World Cup Gelato. Lody kręci tu Sergio Dondoli. Tajemnica jego sukcesu tkwi w jakości składników.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze