Nowe pokolenie widzów

Spadła frekwencja na Orange Warsaw Festival. Lepiej ma być w lipcu na Openerze w Gdyni.

Aktualizacja: 15.06.2015 08:21 Publikacja: 14.06.2015 20:55

Polski rynek koncertowy wciąż zaskakuje. W zeszłym roku Orange Warsaw Festival (OWF) odbył się na Stadionie Narodowym w Warszawie, jego gwiazdami byli Kings of Leon, Florence and the Machine, Snoop Dogg, liczba widzów podczas trzech dni wyniosła 110 tysięcy.

W tym roku OWF został przeniesiony na Służewiec. Zagrali Muse, The Chemical Brothers, Noel Gallagher's High Flying Birds, Mark Ronson. Nie znamy jeszcze wszystkich danych, ale pierwszego dnia było 17 tysięcy widzów.

Największe emocje wywoływała obniżka cen karnetów. Do grudnia kosztowały 330 zł, od grudnia – 470 zł. Gdy sprzedaż nie szła dobrze, przed rozpoczęciem festiwalu można je było mieć już za połowę ceny. Na festiwalu o tak dużym prestiżu jak OWF taka przecena zdarzyła się pierwszy raz. Branża komentuje to jednoznacznie: to może podważyć zaufanie do imprezy.

Tegoroczna sytuacja Orange Warsaw Festival zaskakuje. Zeszłoroczna edycja zapowiadała sukces: to była pierwsza tak duża impreza, która została zorganizowana w centrum miasta, niemal w sterylnych warunkach Narodowego, co dla miejskiego festiwalu jest ideałem. Nie brakowało jednak słabych punktów.

– Narodowy nie jest tani, bo wynajmuje się go w pakiecie z cateringiem, ochroną, tymczasem warunki akustyczne są niezadawalające, dźwięk zły – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Metz, rzecznik Orange Warsaw Festival. – Stadion jest przygotowany z myślą o meczach, a nie koncertach, i wciąż nie brak stosownych inwestycji, żeby to zmienić. Nie będę ukrywał, że władze miasta sugerowały znalezienie nowej lokalizacji ze względu na hałas, bo skarżyli się mieszkańcy Saskiej Kępy. Tegoroczną obniżkę karnetów mogę skomentować następująco: w teatrach też sprzedaje się w ostatniej chwili tańsze karty wstępu. Promocje są dynamiczne.

Wśród przyczyn mniejszej frekwencji może być nietrafiony program i zmiana pokoleniowa, która ujawniła się też podczas wyborów prezydenckich. Nowe generacje unikają mainstreamowych zdarzeń, realizują się w internecie, gdzie mają prawie wszystko za darmo. Płacenie za muzykę, w tym za bilety na koncerty, nie jest już normą.

Ale i konkurencja na rynku staje się coraz mocniejsza. Przeżywamy najazd zagranicznych gwiazd i trzeba wybierać. Tymczasem organizatorom trudno o idealny wybór artystów, ponieważ terminy mają sztywne, kalendarze muzyków zaś zależą od wielu czynników.

Gdyński Opener rozpocznie się 1 lipca. Karnety kosztują 550 zł, bilety jednodniowe zaś 207 zł. W 2014 roku łączna frekwencja wynosiła 169 tys. widzów.

– Sądząc po obecnej sprzedaży, w tym roku będzie 20–40 procent wyższa, najwyższa od wielu lat, dodatkowym powodem do radości jest to, że 20–25 procent widzów to goście z zagranicy – powiedział „Rzeczpospolitej" Mikołaj Ziółkowski, organizator festiwalu. – Wszystko to jest wynikiem niekorporacyjnego podejścia do imprezy i wieloletniego programowania. Składa się na nie również świadomość pokoleniowej zmiany dokonującej się nie tylko w polityce.

Mikołaj Ziółkowski podkreśla, że na każdym stabilnym festiwalu zdarzają się wahnięcia frekwencji o 20 procent.

– Przy dobrym planowaniu nowe gwiazdy przyciągają jednak nowych festiwalowiczy i to się u nas dzieje – dodaje Mikołaj Ziółkowski. – Zmiana dokonuje się w całej Europie. Na festiwalu Roskilde po raz pierwszy od lat sprzedały się wszystkie karnety. Gwiazdą będzie Paul McCartney, ale magnesem jest Disclosure, nowa gwiazda muzyki elektronicznej, która wystąpi u nas podczas finału festiwalu, a także raper Kendrick Lamar. Na Openerze mocną reprezentacją nowego hip-hopu będzie A$ap Rocky i Drake.

Młodych fanów rocka przyciągną Hozier, The Libertines oraz Mumford And Sons. Zagra Kasabian, The Prodigy. Nie zabraknie alternatywy, m.in. Swans.

Specjalnością Openera są pokazy teatralne. Tym razem obejrzeć będzie można spektakle TR Warszawa – „4.48 Psychosis" z Magdaleną Cielecką i „Cokolwiek się zdarzy, kocham Cię" Przemysława Wojcieszka.

Didżeje lepsi niż gitary

W piątek warunki do grania plenerowych koncertów były złe. Burza zniechęciła niezdecydowanych i przykro było patrzeć, jak Noel Gallagher, który ma status legendy, wykonuje swoje najlepsze utwory dla garstki widzów. Mimo to Noel, profesjonalista w każdym calu, zagrał bardzo dobry koncert. Zmieniał nastroje i tempo, a utwory z repertuaru High Flying Birds brzmiały ciekawiej niż na płycie. Nie zabrakło też utworów nagranych z Oasis. Fani mogli usłyszeć „Champagne Supernova", „Digsy's Dinner", a na sam koniec wielki przebój „Don't Look Back in Anger". Drugiego dnia, przy lepszej pogodzie, można było odzyskać wiarę w instytucję festiwalu. Raper Big Sean nie celebrował każdego utworu. Zagrał koncertowy zestaw, w którym kolejne kawałki płynnie przechodziły w następne. Często udawało mu się poderwać ludzi do skakania i skandowania refrenów. Bardzo dobry występ rapera z Detroit zwiększył oczekiwania wobec głównej gwiazdy wieczoru – Marka Ronsona. Brytyjski producent stanął za konsoletą na pół godziny przed północą, a pierwsze zmiksowane dźwięki i słowa stanowiły motto wieczoru: „I live for the funk, I die for the funk" z utworu „Chief Rocka" Lords of Underground. Nawet gdy później Ronson grał hiphopowe klasyki Snoop Dogga i Dr. Dre czy piosenki Amy Winehouse, to duch funku unosił się nad tańczącym tłumem. Ronson dał półtoragodzinne energetyczne show, podczas którego wybrzmiało kilkadziesiąt znanych utworów. Powtarzał, że nigdy nie grał setu didżejskiego dla tak licznej publiczności pod gołym niebem. A zabawa rzeczywiście była przednia, co widać było po roztańczonym tłumie uśmiechniętych ludzi.

—Marcin Kube

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla