Polski rynek koncertowy wciąż zaskakuje. W zeszłym roku Orange Warsaw Festival (OWF) odbył się na Stadionie Narodowym w Warszawie, jego gwiazdami byli Kings of Leon, Florence and the Machine, Snoop Dogg, liczba widzów podczas trzech dni wyniosła 110 tysięcy.
W tym roku OWF został przeniesiony na Służewiec. Zagrali Muse, The Chemical Brothers, Noel Gallagher's High Flying Birds, Mark Ronson. Nie znamy jeszcze wszystkich danych, ale pierwszego dnia było 17 tysięcy widzów.
Największe emocje wywoływała obniżka cen karnetów. Do grudnia kosztowały 330 zł, od grudnia – 470 zł. Gdy sprzedaż nie szła dobrze, przed rozpoczęciem festiwalu można je było mieć już za połowę ceny. Na festiwalu o tak dużym prestiżu jak OWF taka przecena zdarzyła się pierwszy raz. Branża komentuje to jednoznacznie: to może podważyć zaufanie do imprezy.
Tegoroczna sytuacja Orange Warsaw Festival zaskakuje. Zeszłoroczna edycja zapowiadała sukces: to była pierwsza tak duża impreza, która została zorganizowana w centrum miasta, niemal w sterylnych warunkach Narodowego, co dla miejskiego festiwalu jest ideałem. Nie brakowało jednak słabych punktów.
– Narodowy nie jest tani, bo wynajmuje się go w pakiecie z cateringiem, ochroną, tymczasem warunki akustyczne są niezadawalające, dźwięk zły – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Metz, rzecznik Orange Warsaw Festival. – Stadion jest przygotowany z myślą o meczach, a nie koncertach, i wciąż nie brak stosownych inwestycji, żeby to zmienić. Nie będę ukrywał, że władze miasta sugerowały znalezienie nowej lokalizacji ze względu na hałas, bo skarżyli się mieszkańcy Saskiej Kępy. Tegoroczną obniżkę karnetów mogę skomentować następująco: w teatrach też sprzedaje się w ostatniej chwili tańsze karty wstępu. Promocje są dynamiczne.