Wenecja 2015: dwa ciekawe obrazy

Wśród współczesnych filmów, niekiedy miałkich, pojawiły się w konkursie dwa ciekawe i ważne obrazy.

Aktualizacja: 06.09.2015 19:15 Publikacja: 06.09.2015 18:58

Catherine Frot, odtwórczyni głównej roli w filmie "Marguerite"

Catherine Frot, odtwórczyni głównej roli w filmie "Marguerite"

Foto: AFP

Opowiadają o inności. O ludziach, którzy nie mieszczą się w społecznych normach. O prawie do bycia sobą.

„Marguerite" Xaviera Giannolego to film inspirowany życiem Florence Foster Jenkins, bogatej Amerykanki, która pomimo braku głosu i talentu, postanowiła robić karierę śpiewaczki i wystąpiła w Carnegie Hall. Giannoli przeniósł akcję do Paryża i opowiedział o wielkiej pasji. Śmieszność bohaterki usprawiedliwił jej miłością do opery i brakiem miłości... w życiu. Jego Marguerite próbuje zwrócić na siebie uwagę męża. Ten zaś ma własne życie na boku, a żonie, za którą jednak czuje się odpowiedzialny, nie umie wytłumaczyć, że staje się pośmiewiskiem. Catherine Frot w tytułowej roli tworzy wspaniałą kreację. Jest żałosna, a jednocześnie przejmująco tragiczna. Świetnie naszkicowane są również inne postacie: męża, czarnego sługi-przyjaciela, nauczyciela śpiewu.

Z kolei Tom Hooper, twórca oscarowego „Jak zostać królem" w „Dziewczynie z portretu" („The Danish Girl") sięgnął po autentyczną historię duńskiego malarza pejzażysty Einara Wegenera, który jako jedna z pierwszych osób w historii medycyny przeszedł na przełomie lat 20. i 30. XX wieku operację zmiany płci, stając się Lili Elbe.

Hooper portretuje mężczyznę, który odkrywa, że w sukience czuje się lepiej niż w garniturze. Uczy się kobiecych gestów, uśmiecha się z dziewczęcym wdziękiem, zaczyna chodzić drobnym krokiem. I wreszcie oddaje się w ręce chirurga. Musi przejść przez trudny proces zyskiwania tożsamości, a jednocześnie stawienia czoła społeczeństwu. I uporania się z uczuciami najbliższych. Wegener ma żonę malarkę Gerdę Gottlieb. Ten film jest również, a może przede wszystkim o niej. O wielkiej miłości, która pozwala drugiej osobie na bycie sobą.

– To jest opowieść o poszukiwaniu prawdy i odwadze – mówi odtwórca głównej roli Eddie Redmayne. Ale to jest także love story.

W przypadku „Dziewczyny z portretu" określenie „love story" jest zresztą zarzutem. Bo ta, jak się dzisiaj mówi „korekta płci", niesie na ekranie zbyt mało bólu i cierpienia, zarówno fizycznego, jak psychicznego. Wciąż jednak film jest interesujący także dzięki Redmayne'owi i grającej jego żonę prześlicznej Alicii Vikander.

Twórcy „Marguerite" i „Dziewczyny z portretu" dotykają bardzo współczesnych problemów. Ambicji, pasji, żądzy sławy, samotności w pierwszym z tych tytułów, pytań o swoje miejsce w świecie i prawo do bycia sobą w drugim. W gruncie rzeczy zarówno Giannoli, jak i Hooper opowiadają o tolerancji.

Wśród współczesnych filmów, niekiedy zresztą miałkich, pojawiły się w konkursie głównym dwa ciekawe obrazy, których akcja toczy się  w latach dwudziestych poprzedniego wieku.

Obrazy ważne, bo opowiadające o inności. O ludziach, którzy nie mieszczą się w społecznych normach. O prawie do bycia sobą.

„Marguerite” Xaviera Giannoliego to film inspirowany życiem Florence Foster Jenkins – bogatej Amerykanki, która pomimo braku głosu i talentu, postanowiła robić karierę śpiewaczki i wystąpiła w Carnegie Hall. Giannoli przeniósł akcję do Paryża i opowiedział o wielkiej pasji. Śmieszność bohaterki usprawiedliwił jej miłością do opery i brakiem miłości... w życiu. Jego Marguerite próbuje zwrócić na siebie uwagę męża. Ten zaś ma własne życie na boku, a żonie, za którą jednak czuje się odpowiedzialny, nie umie wytłumaczyć, że staje się pośmiewiskiem. Catherine Frot w tytułowej roli tworzy wspaniałą kreację. Jest żałosna, a jednocześnie przejmująco tragiczna. Świetnie naszkicowane są również inne postacie: męża, czarnego sługi-przyjaciela, nauczyciela śpiewu.

Z  kolei Tom Hooper, twórca Oscarowego „Jak zostać królem” w „Dziewczynie  z portretu” („The Danish Girl”) sięgnął po autentyczną historię duńskiego malarza-pejzarzysty Einara Wegenera, który jako jedna z pierwszych osób w historii medycyny przeszedł na przełomie lat 20. i 30. XX wieku operację zmiany płci, stając się Lili Elbe.

Hooper portretuje mężczyznę, który odkrywa, że w sukience czuje się lepiej niż w garniturze. Uczy się kobiecych gestów, uśmiecha się z dziewczęcym wdziękiem, zaczyna chodzić drobnym krokiem. I wreszcie oddaje się w ręce chirurga. Musi przejść przez trudny proces zyskiwania własnej tożsamości, a jednocześnie stawienia czoła społeczeństwu. I uporania się z uczuciami najbliższych. Wegener ma żonę – malarkę Gerdę Gottlieb. Ten film jest również, a może przede wszystkim o niej. O wielkiej miłości, która pozwala drugiej osobie na bycie sobą.

— To jest opowieść o poszukiwaniu prawdy i odwadze — mówi odtwórca głównej roli Eddie Redmayne. — Ale to jest także love story.

W przypadku „Dziewczyny z portretu” określenie „love story”  jest zresztą zarzutem. Bo ta  – jak się dzisiaj mówi - „korekta płci” niesie na ekranie zbyt mało bólu i cierpienia, zarówno fizycznego, jak psychicznego. Może Tom Hooper za bardzo przyzwyczaił się do Oscarów, a członkowie Akademii wyciągania bebechów nie lubią. Wciąż jednak film jest interesujący – także dzięki Redmayne’owi i grającej żonę, prześlicznej Alicii Vikander.

Twórcy „Marguerite” i „Dziewczyny z portretu” dotykają bardzo współczesnych problemów. Ambicji, pasji, żądzy sławy, samotności w pierwszym z tych tytułów, pytań o swoje miejsce w świecie i prawo do bycia sobą – w drugim. Bardzo to ważne w coraz bardziej zunifikowanych społeczeństwach, narzucających ludziom wartości i wzory zachowań. Bo w gruncie rzeczy zarówno Giannoli, jak Hooper opowiadają o tolerancji.

Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze