Zabójstwa Piotra Jaroszewicza i jego żony mieli dokonać członkowie grupy, która w latach 90. dokonała 29 rozbojów na tle rabunkowym i jednego zabójstwa – twierdzi krakowska prokuratura, która wspólnie z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą ogłosiła w środę przełom w sprawie.
Kluczowym dowodem mają być zeznania dwóch recydywistów, którzy powiedzieli, że popełnili tę zbrodnię.
– Zarzuty postawiono trzem osobom. Dwóch sprawców przyznało się i opisało przebieg zabójstwa oraz rabunku – mówił na konferencji w Krakowie minister Ziobro, dodając, że prawdopodobieństwo, iż podejrzani popełnili zarzucony im czyn, jest „wysokie".
Weszli po drabinie
PRL-owski dygnitarz i jego żona Alicja Solska zostali zabici nocą z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w swoim domu w Warszawie. Jaroszewicz został uduszony paskiem od sztucera, jego żonie strzelono w głowę.
Prokuratura ogłosiła zwrot w sprawie: twierdzi, że zabójstwa dokonali Dariusz S., Marcin B. i Robert S. – w przeszłości działający w gangu karateków. Niektórzy są także podejrzani o porwania m.in. krakowskiego biznesmena (jego szczątki znaleziono kilka miesięcy temu pod Krakowem) i dziesięciolatka. Podczas zeznań w śledztwie dotyczącym porwań – za które grozi im 25 lat – zaczęli sypać, mówiąc, co wydarzyło się feralnej nocy ponad ćwierć wieku temu. Dwaj podejrzani, którzy się przyznali do udziału w zabójstwie – jak mówił Rafał Babiński, prokurator okręgowy w Krakowie – podali detale, których nie mogli znać z gazet, świadczące o tym, że nocą 1992 r. byli u Jaroszewiczów.