W 2024 roku w Rosji znacjonalizowano co najmniej 67 firm, których łączne przychody przekroczyły 807,6 mld rubli (31,2 mld zł), a wartość aktywów ponad 544,7 mld rubli (21,3 mld zł). W 2023 r. łączna wartość majątku znacjonalizowanych przedsiębiorstw wyniosła około 483,5 mld rubli, w 2022 r. – 280,5 mld rubli, policzyli dziennikarze opozycyjnej gazety „The Moscow Times”. Do sporządzenia wykazu znacjonalizowanych spółek wykorzystali informacje ze stron internetowych sądów i Prokuratury Generalnej.
Czytaj więcej
Kreml zagrabił już ponad 180 prywatnych firm z zyskownych sektorów gospodarki. Tym razem „nacjonalizacja” objęła producenta wódki Chortyca. Jego założyciela Kreml nazywa terrorystą. Dlaczego? Bo wspiera ukraińską armię w walce z rosyjskim agresorem.
Przychody i wartość aktywów oszacowali na podstawie sprawozdań finansowych spółek dostępnych w rejestrze SPARK- Interfaks. Rejestr powstał, by można było ocenić wiarygodność rosyjskiego kontrahenta czy wykonawcy, a tym samym ryzyko współpracy. W Rosji co miesiąc znika z rynku około 35 tysięcy firm. Dostęp do rejestru kosztuje 25 tys. rubli (962 zł) miesięcznie. Trzeba wykupić dostęp co najmniej na kwartał.
Nacjonalizacja za zamkniętymi drzwiami, koryto coraz mniejsze
Z zebranych informacji wynika, że w 2024 r. Kreml przejmował najczęściej przedsiębiorstwa działające w branży spożywczej (19 spółek), obsłudze nieruchomości (12 spółek) i handlu (6 spółek). Najwięcej firm zarejestrowanych jest w obwodzie czelabińskim i sachalińskim (odpowiednio 18 i 8) oraz w Moskwie (13 firm). Najczęstszy oficjalnym powodem nacjonalizacji było naruszenie przepisów antykorupcyjnych (29 firm), nielegalna prywatyzacja w latach 90. (8 firm), pokrycie szkód (11 firm), a także udział w działalności ekstremistycznej (2 firmy) lub w stowarzyszenie ekstremistyczne (3 firmy). Co znamienne decyzje o nacjonalizacji co najmniej 64 proc. zawłaszczonych firm (43 firmy) urzędnicy Kremla podjęli za zamkniętymi drzwiami.
Pod pretekstem walki z korupcją w Rosji ma miejsce przeorientowanie rynku, mówi gazecie biznesmen Dmitrij Potapienko: „Nie nazwałbym tego nacjonalizacją, bo ostatecznie nic nie trafia do narodu, ale redystrybucją własności prywatnej w obrębie określonych grup (interesów -red). Proces ten (w Rosji -red) odbywał się zawsze, ale w ostatnich latach powoli wygasł. Teraz sytuacja się zaostrzyła, bo do koryta coraz trudniej się dopchać i ono samo staje się coraz mniejsze”.