Skazani na syzyfową pracę?

Jeśli przywódcy Izraela i Polski chcą, aby relacje obu państw zaczęły ewoluować w dobrym kierunku, to najbliższe tygodnie należy wykorzystać na przygotowanie gruntu pod podstawowe rozmowy – przekonują dyrektor American Jewish Committee w Europie Centralnej i były ambasador Izraela w Polsce.

Aktualizacja: 11.07.2021 19:44 Publikacja: 11.07.2021 17:58

Posiedzenie komisji w Senacie. 7 lipca rozpatrywano ustawę o zmianie kodeksu postępowania administra

Posiedzenie komisji w Senacie. 7 lipca rozpatrywano ustawę o zmianie kodeksu postępowania administracyjnego w zakresie reprywatyzacji. Na sali byli obecni reprezentanci środowisk żydowskich (na zdjęciu Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich) oraz przedstawiciele ambasad m.in. USA i Izraela w Warszawie

Foto: EAST NEWS, Jakub Kaminski

W ciągu ostatnich 30 lat Izrael i Polska zbudowały przyjazne stosunki – cenione przez obie strony – i niemal je zniszczyły. Każda relacja potrzebuje czasu, aby mogła się umocnić, ale rozpaść może się z dnia na dzień. Odbudowanie zaufania między stronami może wtedy wymagać jeszcze więcej czasu i dobrej woli. Dokładnie tego będą teraz potrzebować Polska i Izrael.

Złe emocje, złe decyzje

Kiedy czytamy oświadczenia i posty w mediach społecznościowych publikowane przez przedstawicieli obu krajów, stajemy przed pytaniem „Co poszło nie tak?". Kusząca mogłaby się wydawać odpowiedź wskazująca na rolę ostatniej ustawy nowelizującej kodeks postępowania administracyjnego (KPA), która zdecydowanie wpłynie na proces restytucji mienia. Ale ta historia zaczyna się nieco wcześniej – to wydarzenia sprzed trzech lat nadały kontekst i ton temu, czego dziś jesteśmy świadkami.

W styczniu 2018 roku przyjęto w Polsce ustawę, która miała na celu wprowadzenie regulacji na temat tego, co można, a czego nie można powiedzieć o odpowiedzialności za Holokaust. Ci, którzy przypisują narodowi polskiemu lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie nazistowskie popełnione przez Trzecią Rzeszę Niemiecką, podlegaliby karze do trzech lat więzienia. Co zrozumiałe, wywołało to oburzenie wśród badaczy Zagłady i spotkało się z krytyką ze strony organizacji żydowskich, Izraela oraz amerykańskiego Departamentu Stanu. Choć autorzy twierdzeń o formach współudziału Polaków w Zagładzie nadal mogą być pozywani przed sądami cywilnymi, sankcja karna została wykreślona z przywołanej tu ustawy.

Może być jeszcze gorzej

W lutym 2019 roku napisano kolejny rozdział historii polsko-izraelskiej nieufności. Izraelski minister spraw zagranicznych, rzekomo cytując byłego premiera Icchaka Szamira, powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki. Dodajmy, że w latach 90. XX wieku Szamir wycofał się z tych słów w dwóch wywiadach dla polskiej prasy, ale kto by pamiętał o takich „szczegółach"? W rezultacie Polska poinformowała o odmowie wysłania wysokiego rangą przedstawiciela na organizowany w Izraelu szczyt międzyrządowy. Premierzy Czech, Słowacji i Węgier byli już wtedy na miejscu, aby wziąć udział w spotkaniu liderów Grupy Wyszehradzkiej z premierem Netanjahu.

Kolejne dwa lata były naznaczone niemal całkowitym milczeniem między najwyższymi urzędnikami izraelskimi i polskimi. W Izraelu czterokrotnie odbyły się wybory, z których ostatnie doprowadziły do wyłonienia się nowego rządu koalicyjnego, który w końcu został zaprzysiężony 13 czerwca 2021 roku. W międzyczasie antysemityzm stał się coraz bardziej widoczny w polskiej przestrzeni publicznej, a jednocześnie współpraca gospodarcza między oboma krajami układała się coraz lepiej.

Nowe otwarcie, którego nie było

Kiedy na scenę wchodzi nowy rząd, zawsze pojawia się szansa na nowe otwarcie polityczne – można by pomyśleć i nie jest to całkowicie irracjonalne założenie. Z psychologicznego punktu widzenia jest to mechanizm, który często widzimy w polityce: nowi ludzie mają nowe pomysły, inne podejście, inny język. Tak się jednak nie stało. Polski parlament przyjął mocno kontrowersyjną ustawę nowelizującą kodeks postępowania administracyjnego – przy poparciu dysponującego większością Prawa i Sprawiedliwość, Polskiego Stronnictwa Ludowego, skrajnie prawicowej Konfederacji, Lewicy oraz kilku jeszcze posłów opozycji. Na pierwszy rzut oka nowelizacja ta miała być stosunkowo prosta. Jej celem było wzmocnienie konstytucyjnej zasady pewności prawa, zwłaszcza w zakresie decyzji administracyjnych dotyczących prawa własności.

Ustawodawca wyjaśnił, że powodem przyjęcia ustawy było wykonanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z maja 2015 r. Trybunał orzekł, że możliwość wzruszania wydawanych przez władze komunistyczne decyzji administracyjnych o nacjonalizacji mienia winna być ograniczona.

Nic dziwnego, że reakcje w Izraelu były emocjonalne, co znalazło odzwierciedlenie w komentarzach ministra spraw zagranicznych na Twitterze. „Żadna ustawa nie zmieni historii" – napisał. Ustawa ta „jest haniebna", ale „nie wymaże [ogromu] horroru ani pamięci o Holokauście". „Nie pierwszy raz Polacy próbują zanegować to, co zrobiono w Polsce podczas Holokaustu". Na co polski premier odpowiedział, że dopilnuje, aby jego kraj nie zapłacił ani grosza „za zbrodnie niemieckie".

Tak więc ustawa, która była ewidentnie niedoskonała i która uniemożliwiałaby stwierdzenie nieważności decyzji administracyjnych po okresie dłuższym niż 30 lat, została odebrana jako kolejny przykład tego, że Polacy chcą zanegować (przynajmniej część) historię Zagłady. Kontrowersje wokół ustawy przedstawia się także jako konflikt „polsko-żydowski", batalię o to, która narracja o II wojnie światowej i Holokauście jest słuszna.

Niezależnie od tego, jak bardzo przeciwskuteczna jest ustawa o nowelizacji KPA, a obaj za taką ją uważamy, to przedstawianie jej jako zagrożenia dla pamięci o żydowskich ofiarach Holokaustu jest posunięciem wątpliwym i właściwie wprowadzającym w błąd. Szacuje się, że 80–85 proc. osób występujących z roszczeniami w sprawie nieruchomości nie jest Żydami. Jak czytamy w komunikacie prasowym Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego z 22 czerwca 2021 r., „proponowana ustawa [...] szkodziłaby roszczącym, w tym ocalałym z Holokaustu i ich rodzinom, a także wielu innym żydowskim i nieżydowskim prawowitym właścicielom nieruchomości".

Czy ustawę da się poprawić?

Wróćmy jednak do samej ustawy i jej uzasadnienia. Często powtarza się, że polski parlament nie miał innego wyjścia – musiał podjąć inicjatywę ustawodawczą zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego (TK) z 2015 r. Czy rzeczywiście tak jest? Krótka odpowiedź brzmi: tak. Dłuższa odpowiedź brzmi: generalnie tak, ale w praktyce parlament mógł wybrać tysiąc innych rozwiązań. W swoim orzeczeniu TK jasno bowiem stwierdził, że „ustawodawca dysponuje swobodą w wyborze instrumentów prawnych służących realizacji wskazanych przez Trybunał wartości konstytucyjnych".

Trzeba więc postawić co najmniej dwa pytania. Pierwsze: dlaczego ustawa proponuje tylko 30 lat, a nie 50 czy 70 lat jako okres, po którym decyzje nie mogą zostać uznane za nieważne? Drugie pytanie dotyczy vacatio legis. Dlaczego ustawa nie mogłaby wejść w życie rok, dwa, a nawet trzy lata po jej uchwaleniu, nie zaś po 14 dniach? Proces restytucji mienia już teraz jest bardzo skomplikowany, po co więc uczynić go jeszcze mniej przyjaznym dla zainteresowanych?

W omawianych przepisach można by również uwzględnić wyjątki w sprawach dotyczących nacjonalizacji mienia zaistniałej w wyniku ostatniej wojny oraz tego, w jaki sposób wpłynęła ona na kwestię własności nieruchomości w wymiarze faktycznym i prawnym. Mówimy przecież o zniszczeniach mienia na niewyobrażalną skalę oraz o ogromnych zmianach w strukturze społecznej, za co ofiary II wojny światowej nie ponoszą odpowiedzialności. Należy wziąć pod uwagę szczególną specyfikę tych dramatycznych zmian, aby osoby występujące z roszczeniami, czy to Żydzi, czy nie-Żydzi, nie zostały pokrzywdzone po raz kolejny. Najpierw bowiem doznali krzywdy podczas wojny, potem ze strony komunistycznego państwa i jego ustawodawstwa, a teraz z powodu niesprawiedliwych rozwiązań problemu, który rzeczywiście jest historycznie, prawnie i moralnie złożony.

Czy relacje można naprawić?

Zamiast pytać, kto jest winny, obie strony powinny zastanowić się, jak mogą wspólnie doprowadzić do rozwiązania problemu. Z pewnością trudno jest cofnąć decyzje lub zawsze kierować się racjonalnymi wyborami, a nie emocjami. Wydaje się, że potrzebny jest powrót do spraw podstawowych, ponieważ zaniedbano właśnie to, co podstawowe.

Wszystkie relacje – tak między ludźmi, jak i między państwami – w dużym stopniu zależą od komunikacji. Komunikacja musi poprzedzać decyzje, nie zaś następować po nich. Tym bardziej jeśli decyzje te dotyczą kwestii delikatnych. Tu oczywiście trzeba zacząć od tego, jak dobrze zna się partnera – to, na czym mu zależy i na co zwraca uwagę.

Owszem, chodzi również o to, aby wiedzieć, w jakich sprawach partner może okazać się przewrażliwiony lub może przesadnie reagować. To też jest częścią mechaniki współpracy dwustronnej. Tam, gdzie trzeba odbudowywać dialog lub wzajemne zaufanie, nie można zaczynać od postawienia pytania: „Co oni powinni zrobić, co oni powinni zmienić, aby można naprawić nasze relacje?".

Wobec tego jak obecnie wyglądają stosunki polsko-izraelskie, obie strony powinny przyznać, że zbyt mało jest między nimi pozytywnej chemii, a zbyt dużo destrukcyjnej energii. Szczera komunikacja między przywódcami jest niezbędna, aby te relacje zaczęły ewoluować w dobrym kierunku. Powinni oni cenić siebie nawzajem jako partnerów, bo tym od dłuższego czasu były dla siebie nasze kraje. Jeśli taka właśnie będzie decyzja politycznych liderów w Jerozolimie i Warszawie, to najbliższych osiem–dziesięć tygodni należy wykorzystać na przygotowanie gruntu pod podstawowe rozmowy. Co ważne, będą oni musieli zdać sobie sprawę, że ponoszą odpowiedzialność za relacje, które pokolenie Polaków i Izraelczyków zbudowało dzięki ogromnemu wysiłkowi. Jakiego wyboru dokonają przywódcy w Warszawie i Jerozolimie?

Artykuł został opublikowany

także na izraelskim portalu informacyjnym Ynet

Dr Sebastian Rejak jest dyrektorem American Jewish Committee (AJC) Central Europe;

Cwi Rav-Ner pełnił funkcję ambasadora Izraela w Polsce w latach 2009–2014

W ciągu ostatnich 30 lat Izrael i Polska zbudowały przyjazne stosunki – cenione przez obie strony – i niemal je zniszczyły. Każda relacja potrzebuje czasu, aby mogła się umocnić, ale rozpaść może się z dnia na dzień. Odbudowanie zaufania między stronami może wtedy wymagać jeszcze więcej czasu i dobrej woli. Dokładnie tego będą teraz potrzebować Polska i Izrael.

Złe emocje, złe decyzje

Pozostało 95% artykułu
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Jak powstają zdjęcia, które przechodzą do historii?
Kraj
Polscy seniorzy: czują się młodziej niż wskazuje metryka, chętnie korzystają z Internetu i boją się biedy, wykluczenia i niedołężności
Kraj
Ruszył nabór wniosków o świadczenia z programu Aktywny rodzic.
Kraj
Kongres miejsc pamięci jenieckiej: dziedzictwo i strategie dla przyszłości
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kraj
Poznaliśmy laureatów konkursu Dobry Wzór 2024