Ludzie uciekają z domów

Zamknięte szkoły, drogi, zerwane mosty, zalanych kilka tysięcy budynków w czterech województwach

Aktualizacja: 19.05.2010 03:03 Publikacja: 18.05.2010 21:20

Proszówki. W tej podbocheń- skiej wsi od wodą znalazły się

Proszówki. W tej podbocheń- skiej wsi od wodą znalazły się

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

35-letni Damian Podleś z zabrzańskich Makoszów nie śpi trzeci dzień. Przecieka wzmocniony dwa miesiące temu wał na przecinającej dzielnicy miasta Kłodnicy, która nie wylała nawet podczas powodzi sprzed 13 lat.

Podleś zdrzemnął się wczoraj w nocy na półtorej godziny. – Śniło mi się, że wał pękł i wszystko zalała wielka woda. Poleciałem nad Kłodnicę z powrotem – opowiada.

Choć jego dom stoi na górce i woda mu nie zagraża, od trzech dni jedyne, co robi, to walczy na wale. Swoim transporterem pomagał ewakuować sąsiadów, teraz rozwozi worki z piachem. – Pomagam, bo to mój obowiązek – tłumaczy.

W poniedziałek zamknięto most na Kłodnicy, kilkadziesiąt osób ewakuowano do hotelu i ośrodków sportowych. Rzeka wylała wczoraj kilkanaście kilometrów dalej – w centrum Gliwic. Podtopiła budynki i kampus Politechniki Śląskiej, centralę telefoniczną. Odwołano zajęcia. Zbiory zalanej Biblioteki Głównej politechniki przenoszono na wyższe piętra. Lekcje odwołano na Śląsku w kilkudziesięciu szkołach, m.in. w powiatach bielskim i żywieckim.

[srodtytul]Sztaby w kopalniach[/srodtytul]

W Makoszowach i tak nie jest tragicznie. Według danych Centrum Zarządzania Kryzysowego wojewody śląskiego do wczoraj ewakuowano już 588 osób z zalanych 2668 domów, woda uszkodziła, przelała lub przerwała wały w 25 miejscach. Sytuacja zmienia się z godziny na godzinę, bo deszcz nie ustaje.

Powódź na Śląsku to nie tylko efekt wezbranych od deszczu rzek. Podtopione są dzielnice i miejscowości leżące przy małych zbiornikach, małych pogórniczych przepompowniach. – Powołaliśmy w kopalniach sztaby antypowodziowe – mówi “Rz” Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy większość śląskich kopalń.

[wyimek]Premier obiecał, że znajdą się środki na pomoc nawet dla tych, którzy nie są ubezpieczeni[/wyimek]

W Wilczej koło Gliwic zalało osiem domów, bo nie zadziałały cztery z sześć pomp kupionych przez pobliską kopalnię trzy lata temu. – Nikt nie kontrolował czy działają, czekali do ostatniej chwili. A w poniedziałek było już za późno – narzekali ludzie.

[srodtytul]Sparaliżowana kolej[/srodtytul]

Wiele dróg na Śląsku jest nieprzejezdnych. To m.in. krajowa “jedynka” w Goczałkowicach i tzw. wiślanka, między Skoczowem a Zbytkowem. Zamknięta jest droga krajowa nr 98 od Chałupek do Olzy. W Bytomiu zamknięto podtopiony fragment obwodnicy miasta. A w gminie Porąbka na Podbeskidziu – most na drodze krajowej 52 prowadzący z Bielska-Białej do Kęt.

Najgorzej jest we wsi Kobiernice w gminie Porąbka. – Ludzie mają domy zatopione nawet na metr. Parter domu – opowiada pracownik sztabu kryzysowego w gminie. W nocy z miejscowego ośrodka ewakuowano 70 niepełnosprawnych dzieci spod Torunia. Dzieci wróciły autobusami do domów.

Do pomocy w Bielsku-Białej i Zawadzkiem (Opolskie) ruszyli harcerze Górnośląskiego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Pomagają w zabezpieczeniu mienia, pomocy paramedycznej i porządkowej. – Pełniliśmy służbę w trakcie wielu kataklizmów, w tym w trakcie powodzi w 1997 r., czy po przejściu tornada w 2009 r. – mówi “Rz” phm. Marcin Ociepa, szef sztabu.

Podmyte tory i obsunięte skarpy paraliżują ruch pociągów m.in. z Katowic do Opola i czeskiego Bohumina oraz relacji Oświęcim – Czechowice-Dziedzice. Przewozy Regionalne uruchomiły zastępczą komunikację autobusową.

W Czechowicach-Dziedzicach jest zrzucana wody z przepełnionego zbiornika w Goczałkowicach, ewakuowano setki osób.

Przez Racibórz, który przecina Odra, fala kulminacyjna przeszła wczoraj nad ranem. Ewakuowano ok. 12 tys. ludzi. Rozlokowano ich po rodzinach, sąsiadach i szkołach. – Najgorsze ma przyjść ponoć w nocy z wtorku na środę. Do reklamówek spakowałam ciepłe ubrania, koce, jedzenie. W nocy śpimy na piętrze. Domu nie opuścimy – martwi się Beata Hajdukiewicz z Markowic, jednej z trzech dzielnic Raciborza zagrożonych powodzią.

[srodtytul]Wywożony dobytek[/srodtytul]

Ponad trzy tysiące ludzi przygotowano wczoraj do ewakuacji w Świętokrzyskiem. – Rano wszyscy uciekli z domów – opowiada Tadeusz Kowenia, sołtys wsi Rybitwy w gminie Połaniec w Świętokrzyskiem, które również walczy z powodzią. Wieś opustoszała. – Ludzie zabierali dobytek. Wywozili krowy, konie, kury – opowiada sołtys. Z pomocą strażaków ewakuowali się mieszkańcy z ponad 50 gospodarstw, przenoszono ich do szkół i hoteli w Połańcu. Inwentarz wyprowadzali do znajomych, których gospodarstwa są wyżej położone. Workami z piaskiem zabezpieczali stację przepompowni wody. – Do przelania wałów brakuje pół metra, a fala kulminacyjna podobno się zbliża – wzdycha Kowenia.

Na Podkarpaciu alarmy powodziowe obowiązują w dziesięciu powiatach. W nocy ewakuowano ludzi z 11 gospodarstw w gminach Przecław, Wadowice i Radomyśl w powiecie mieleckim, zwierzęta i dobytek z 60 gospodarstw w gminie Czermin.

[wyimek]Rozgoryczeni mieszkańcy Proszówek koło Bochni, którą zalewa Raba, powitali Donalda Tuska wymówkami[/wyimek]

Opolszczyzna kulminacji spodziewa się w nocy i środę nad ranem. Na Małej Panwi fala ma być o pół metra wyższa niż podczas powodzi stulecia. Władze Kędzierzyna-Koźla już ewakuowały szpital i odwołały zajęcia we wszystkich szkołach.

Donald Tusk, który odwiedził zalane Proszówki koło Bochni w Małopolsce, był zaskoczony liczbą pretensji, jakich wysłuchał. Rozgoryczeni mieszkańcy wsi, którą zalewa Raba, powitali go wymówkami. Ci, których dobytek ucierpiał najbardziej – pod wodą znalazły się tu budynki i utonęło kilka zwierząt – wypomnieli mu, że dopiero przed jego przyjazdem we wsi pojawiło się kilka nowych motorówek. Pytali, dlaczego tak dużo wody spuszczono ze zbiornika w Dobczycach, co według nich pogorszyło sytuację w całej okolicy. – Wczoraj tu nie było strażaków, ludzi woziliśmy własnymi pontonami. Dziś jest wszystko, bo jest premier – mówili.

Szef rządu zapewnił, że sprawę wyjaśni. – Jeśli doszło do zaniedbań ze strony sztabów kryzysowych, będą z tego rozliczone – mówił. Obiecał, że znajdą się środki na pomoc nawet dla tych, którzy ubezpieczenia nie mają. – W razie potrzeby będzie nowelizowany budżet – zadeklarował Tusk.

W Czechach i na Słowacji sytuacja jest równie tragiczna. Ostrawa, Bohumin, Karvina i Frydek-Mistek są sparaliżowane powodzią. W Prerovie woda zalała elektrociepłownię. W 18 miejscach północnych i południowych Moraw obowiązuje stan klęski żywiołowej. Wezbrane potoki z powodu wysokiego poziomu Odry i Olzy tworzą rozlewiska.

Czeskie zbiorniki retencyjne są pełne, ale IMGW otrzymało zapewnienie, że zrzuty wody będą konsultowane z Polską – zapewniał szef MSWiA Jerzy Miller.

Wczoraj Suwalszczyznę nawiedziła trąba powietrzna. Usz- kodziła kilkanaście budynków.

[ramka][srodtytul]Są pieniądze, nie ma zabezpieczeń[/srodtytul]

NIK od 1995 r. przeprowadziła 100 kontroli stanu przygotowań na wypadek powodzi. – Ich efekt to powstanie planów operacyjnych reagowania na powódź ze strony wojewodów, straży pożarnej i policji – mówi „Rz” Jacek Jezierski, prezes NIK. – Wciąż jest dużo do zrobienia – dodaje.W marcu izba alarmowała, że stan wałów przeciwpowodziowych jest fatalny i kolejna powódź może być katastrofą. Z kolei wrocławska delegatura NIK stwierdziła, że Polska słabo wykorzystuje zagraniczne środki przyznane na projekty przeciwpowodziowe m.in. na „projekt ochrony przeciwpowodziowej dorzecza rzeki Odry”. W jego ramach realizowana jest m.in. budowa zbiornika przeciwpowodziowego Racibórz i modernizacja wrocławskiego węzła wodnego. Polska dostała na to ok. 344 mln euro pożyczki m.in. z Banku Światowego. W pierwszym etapie (do końca 2008 r.) wykorzystano 0,69 proc. tych środków. NIK wytyka, że o uruchomienie pierwszej części pożyczki (10 mln. euro) Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej wystąpił w styczniu 2008 r., czyli po blisko 200 dniach od kiedy mógł po nią sięgnąć. Izba zwraca też uwagę na powolny wykup ziemi – np. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach wykupił do wiosny 2008 r. tylko 8 proc. planowanych do wykupienia gospodarstw i jeden budynek użyteczności publicznej. NIK sprawdza teraz, jak ten program realizowano w 2009 roku.

[i]—graż[/i][/ramka]

35-letni Damian Podleś z zabrzańskich Makoszów nie śpi trzeci dzień. Przecieka wzmocniony dwa miesiące temu wał na przecinającej dzielnicy miasta Kłodnicy, która nie wylała nawet podczas powodzi sprzed 13 lat.

Podleś zdrzemnął się wczoraj w nocy na półtorej godziny. – Śniło mi się, że wał pękł i wszystko zalała wielka woda. Poleciałem nad Kłodnicę z powrotem – opowiada.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Kraj
Ministerstwo uruchomiło usługę o wulgarnym akronimie. Prof. Bralczyk: To niepoważne
Kraj
Końskie: Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki starli się w debacie. Krzysztof Stanowski: Wszystkich nie ma
Kraj
Wydarzenia radomskie 1976 roku ponownie trafią pod lupę śledczych
Materiał Promocyjny
EFNI Wiosna w Warszawie: o polskiej prezydencji i przyszłości rynku pracy
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Kraj
Rosjanie zostają w Krakowie. PKP przedłużą umowę na najem budynku konsulatu