Wioletta Szwak została wysterylizowana podczas zabiegu cesarskiego cięcia. Jak twierdzi, bez swojej wiedzy i zgody (sprawę ujawniliśmy w 2009 r. w internetowym wydaniu "Rz").
Prokuratura wszczęła śledztwo, ale je umorzyła. Adwokat kobiety Małgorzata Heller-Kaczmarska złożyła zażalenie do sądu, a ten nakazał śledztwo wznowić. I tym razem sprawa została umorzona. Śledczy uznali, że pacjentka podpisała zgodę na dodatkowe zabiegi w razie komplikacji, a lekarze, dokonując sterylizacji, uratowali jej życie. Jednak Heller-Kaczmarska przekonuje, że życie pacjentki w chwili zabiegu nie było bezpośrednio zagrożone. Komplikacje mogły wystąpić dopiero podczas kolejnej ciąży, a do niej nie musiało dojść. Powołuje się m.in. na początkowe zeznania lekarzy i stwierdzenia z opinii biegłego. – Dlatego postanowiliśmy wystąpić z prywatnym aktem oskarżenia. Dotyczy on lekarki prowadzącej zabieg – tłumaczy adwokat. Za pozbawienie zdolności płodzenia grozi w Polsce dziesięć lat więzienia. Za wykonanie zabiegu bez zgody pacjenta – dwa lata.
– Liczyłem, że dwukrotne umorzenie zakończy sprawę – przyznaje Andrzej Leja, wicedyrektor Szpitala Powiatowego w Szamotułach. – Takie oskarżenia na zawsze pozostawiają plamę na autorytecie lekarza. I to niezależnie od tego, czy zapadną rozstrzygnięcia korzystne dla niego czy też nie.
O rodzinie Szwaków zrobiło się głośno dwa lata temu. Sąd zdecydował o odebraniu im córki Róży. Dziewczynka wróciła do rodziców, ale to sąd zdecyduje, czy będzie mogła z nimi pozostać.