Elon Musk, twórca internetowych płatności PayPal, motoryzacyjnej firmy Tesla i kosmicznej SpaceX wyłożył swoje zamierzenia we wtorek wieczorem naszego czasu podczas Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego w Guadalajarze w Meksyku. A są to plany mocarstwowe.
Do podróży na Marsa zostaną wykorzystane rakiety wielokrotnego użytku potężniejsze od tych, które wyniosły ludzi na Księżyc. Będzie w nich miejsce dla 100 pasażerów oraz paliwa i zapasów. Rakiety mają startować co mniej więcej dwa lata. Podróż zajmie trzy miesiące (później skróci się do miesiąca). Pasażerowie i zapasy zostaną na Marsie, by budować kolonię, a statek – po zatankowaniu na miejscu – wróci na Ziemię. Do końca stulecia na Czerwonej Planecie ma żyć i pracować milion ludzi.
– Ryzyko śmierci będzie duże. Nie da się ukryć. Jeżeli jesteś gotowy na śmierć, to jesteś dobrym kandydatem na pasażera – mówił Musk. Jego zdaniem ważne będzie zmniejszenie kosztów podróży. Dziś – szacował – to 10 mld dolarów (choć nikt jeszcze na Marsa nie poleciał). Docelowo ma to być 100–200 tys. dolarów. I będzie opcja powrotu na Ziemię w jednym z kursujących pojazdów.
Rozpoczęcie lotów załogowych Elon Musk planuje na 2022–2024 rok – dziesięć lat przed NASA. Musk chciałby, aby pierwszy pojazd kolonistów nosił nazwę „Złote Serce" – na pamiątkę statku z powieści Douglasa Adamsa „Autostopem przez Galaktykę". I jeszcze żeby rakieta startowała z tego samego miejsca w Centrum Kosmicznym Kennedy'ego co misje Apollo.
Jeszcze szybciej, bo w 2018 r., poleci tam bezzałogowa kapsuła Red Dragon. Czerwony Smok ma wypróbować systemy lądowania.