– Nikt nie jest bardziej ode mnie oddany sprawie załogowych lotów kosmicznych i eksploracji kosmosu. Musimy to jednak robić w mądry sposób – oświadczył wczoraj Barack Obama w bazie im. Kennedy’ego na Florydzie.
Gospodarz Białego Domu zapowiedział, że przekaże NASA dodatkowe 6 mld dolarów m.in. na przedłużenie życia międzynarodowej stacji kosmicznej. Zamiast w 2015 roku zostanie ona zamknięta pięć lat później. Ogłosił też, że chce, by NASA we współpracy z prywatnymi firmami rozwinęła komercyjny program taksówek kosmicznych.
– Dzięki temu będziemy mogli docierać w kosmos szybciej i częściej – podkreślił Obama. Zapowiedział też, że w połowie lat 30. Amerykanie dotrą na Marsa. I choć zgromadzeni w centrum kosmicznym wielokrotnie nagradzali go brawami, to pomysły prezydenta wywołują w USA spore kontrowersje. Obama rezygnuje bowiem z przygotowanego za George’a W. Busha programu „Constellation”, który zakładał, że do 2020 roku Amerykanie powrócą na Księżyc. Służyć temu celowi miały nowe rakiety i pojazdy załogowe Orion. Dzięki nim po wycofaniu z użytku wahadłowców Amerykanie mieli zachować swoją pozycję w kosmosie.
[wyimek]6 mld dolarów przeznaczy rząd USA na nowe programy kosmiczne[/wyimek]
Eksperci i znani astronauci na czele z Neilem Armstrongiem ostrzegają, że Obama doprowadzi do tego, iż Ameryka straci pozycję lidera w kosmosie. Chiny ogłosiły bowiem w tym tygodniu, że do końca dekady umieszczą na orbicie duży statek kosmiczny. Amerykańscy kosmonauci będą mogli się na niego dostać – podobnie jak na orbitalną stację – praktycznie tylko dzięki rosyjskim pojazdom. Przepadnie też niemal 10 mld dolarów, które USA wydały już na program „Constellation”. Pozostanie z niego tylko mocno odchudzony projekt kapsuły Orion. Miała zawieźć astronautów na Księżyc, jednak po cięciach w NASA stanie się tylko pojazdem ratunkowym dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.