Od 10 lat przed sądami toczy się sprawa o uznanie statusu konsumenta w przypadku mężczyzny, który był wytrawnym inwestorem na rynku finansowym. Pan X postanowił zagrać na platformie Forex. Umowę z bankiem zawarł jako osoba prywatna, choć jednocześnie był specjalistą prowadzącym profesjonalną działalność związaną z rynkiem finansowym i walutowym. Zresztą jako prezes swojej spółki zawierał równolegle identyczne transakcje. W ciągu nieco ponad roku zawarł 60 transakcji (zlecenia telefoniczne), w sumie na ponad miliard zł. W większości przynosiły zyski - pan X zarobił ponad 3 mln zł. Jednak po dwóch latach karta się odwróciła.
W 2010 r. pan X zlecił telefonicznie kilka operacji na miliony dolarów każda, zarówno w imieniu własnym, jak spółki. Tymczasem w wyniku obniżenia ratingu kredytowego Grecji doszło do gwałtownego wzrostu kursu dolara i deprecjacji złotego. Okazało się, że ustanowione na rzecz banku zabezpieczenie transakcji w postaci lokat i gotówki jest zbyt niskie. Z powodu „istotnej zmiany na rynku walut" bank zażądał uzupełnienia zabezpieczenia pod rygorem zamknięcia transakcji. Pan X odmówił, gdyż jego zdaniem nie było ku temu podstaw. Sugerował przeczekanie najgorszego. Bank jednak zamknął transakcje i rozliczył je ze stratą w wysokości blisko 7 mln zł. Na poczet zadłużenia zajął rachunek klienta i wystawił bankowy tytuł egzekucyjny na kwotę 3,8 mln złotych.
Pan X pozwał bank i zażądał zwrotu 3,2 mln zł oraz pozbawienia wykonalności tytułu wykonawczego. Jego zdaniem „istotna zmiana na rynku walut" była dla niego, jako konsumenta, niejasnym kryterium i nie powinna go wiązać.
Kluczową kwestią prawną w tym sporze było to, czy powód miał status konsumenta i może korzystać z ochrony jaką taki status daje. W sprawie zostały już wydane dwa wyroki kasacyjne przez Sąd Najwyższy, a niedługo po raz trzeci trafi ona na wokandę w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku.
Czytaj też: SN o statusie konsumenta i ochronie z tym związanej