Zmienianie kursu rakiet balistycznych
Ale i tak pociski poleciały nie tylko na Kijów, ale też Mikołajów, Charków, miasta obwodu dniepropietrowskiego, a nawet Drohobycz. Jedna z rakiet leciała wprost na Polskę, ale 20 kilometrów od granicy zmieniała kurs o 180 stopni.
– Kurs rakiet programuje się przed odpaleniem. Ona dolatuje do pewnego miejsca, a potem robi zwrot (…). W taki sposób może dziesiątki razy zmieniać kierunek lotu. Obecnie doleciała do powiatu samoborskiego, niezbyt daleko od granicy z Polską, a potem zawróciła w kierunku Lwowa i znów skręciła w stronę obwodu tarnopolskiego. Takie manewry prowadzone były nad obwodami iwanofrankowskim, tarnopolskim, lwowskim – opisywał atak rzecznik ukraińskiego lotnictwa płk Juryj Ihnat.
Rosyjska armia jak zwykle zameldowała o „uderzeniach bronią precyzyjną w cele wojskowe”. Ale w Kijowie trafili w 14-piętrowy blok mieszkalny, zabijając nie mniej niż czterech jego mieszkańców. A w Mikołajowie rakieta spadła na uliczkę w dzielnicy domów jednorodzinnych, przebijając podziemny gazociąg. Zginął jeden z pracowników miejscowego przedsiębiorstwa gazowego – mieszkał w domu w pobliżu miejsca eksplozji.
Z shahidami i bez
W sumie Rosjanie wystrzelili 64 różnego rodzaju pociski. Poprzedni tak silny atak miał miejsce 23 stycznia, wtedy na Ukrainę poleciały 44 pociski (połowę zestrzelono).
Styczniowy atak był też pierwszym, w którym Rosjanie zastosowali nową taktykę nalotów. Poprzednio wypuszczali przodem po kilkadziesiąt shahidów, by zdezorientować ukraińską obronę przeciwlotniczą i wyczerpać jej zasoby. 23 stycznia zaś drony nie wystartowały, za to wystrzelili nad Ukrainą dziesiątki tzw. fałszywych celów. Na niektórych nagraniach wideo z ataku widać, jak od rosyjskich pocisków oddzielają się w powietrzu rakiety sygnalizacyjne – podobnie jak w samolotach czy helikopterach.