Doroczna Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium była zawsze najważniejszym forum dialogu między zachodnimi demokracjami a ich autorytarnymi przeciwnikami. Ale to już przeszłość. W piątek w stolicy Bawarii nie zjawi się dotychczasowy stały gość, szef rosyjskiej dyplomacji Sergiej Ławrow. Organizator spotkania Christoph Heusgen uznał, że nie warto go zapraszać, bo jedynym efektem będzie jeszcze większy rozgłos dla kremlowskiej propagandy, a nie próba nawiązania poważnego dialogu. Zgodnie z tą samą logiką nie będzie też żadnego innego przedstawiciela rosyjskich władz.
Ale w Monachium nie zjawią się też przedstawiciele innych autorytarnych reżimów, w tym chińskiego i irańskiego. W 2007 r. to właśnie w Monachium Władimir Putin zapowiedział nowy kurs polityki zagranicznej, którego efektem jest wojna w Ukrainie. Cztery lata później na tejże konferencji Amerykanom i Rosjanom udało się jednak uzgodnić zręby porozumienia o redukcji broni jądrowej New Start. W tym roku jednak Zachód będzie musiał obradować we własnym gronie.
Czytaj więcej
Kontynent ma broń i amunicję, które mogłyby uratować Ukraińców. Ale ich im nie da.
To nie nasza sprawa
To obraz szerszego zjawiska. W raporcie przedstawionym przed spotkaniem napisano, że los wojny w Ukrainie znalazł się w rękach „globalnego południa”: państw Ameryki Łacińskiej, Afryki i Azji. To wynik fundamentalnego błędu ze strony Waszyngtonu i Brukseli. Zaraz po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji w Ukrainie obie stolice, zamiast starać się wesprzeć wspomniane kraje dotknięte skokowym wzrostem cen żywności czy energii, jedynie potępiły je za odmowę postawienia się Rosji. W efekcie ani jeden kraj latynoski czy afrykański nie przyłączył się do sankcji. Autorzy raportu szacują, że kraje neutralne wobec Moskwy zamieszkuje dziś 32,1 proc. ludności świata, te sprzyjające Kremlowi – 27,6 proc., a zdecydowanie wspierające Putina – 3,9 proc. Większość ludzkości nie stanęła więc po stronie Ukrainy, co pozwoliło rosyjskiemu przywódcy zasadniczo przejść suchą stopą przez pierwszy rok sankcji.
Organizatorzy Konferencji Bezpieczeństwa uważają, że błąd Zachodu polegał przede wszystkim na tym, iż nie zrozumiał on, że inwazja rozpoczęła całkowitą przebudowę systemu geopolitycznego świata, która będzie trwała przynajmniej do końca tej dekady. Globu nie da się dziś podzielić jedynie na demokracje i kraje autorytarne, bo państwa demokratyczne należące do „południa” często chcą porzucić układ geopolityczny z dominującą rolą USA. Stawiają na świat wielobiegunowy, którego fundamentalną cechą będzie nieingerowanie jednych krajów w sprawy drugich. To klucz do zrozumienia, dlaczego np. Indie, Republika Południowej Afryki czy Brazylia odmówiły przyłączenia się do sankcji i jednoznacznego wsparcia dla Ukrainy. Dla nich przychodzi czas odrzucenia układu, który postrzegają jako postkolonialny.