Waszyngton już kilka tygodni temu zaproponował państwom Ameryki Łacińskiej zastąpienie nowym uzbrojeniem ze Stanów starego rosyjskiego, jeśli trafi ono w ręce Kijowa. Jednak od Meksyku po Argentynę i Chile do dziś USA nie otrzymały pozytywnej odpowiedzi.
„Financial Times” wylicza, jak poważny arsenał jest tu w grze. Kolumbia, Peru, Meksyk, Argentyna, Brazylia i Ekwador mają na przykład rosyjskie helikoptery transportowe MiG, rakiety oraz pociski antypancerne. Peru mogłoby dodatkowo zaoferować myśliwce MiG i Suchoj. Chile i Brazylia dysponują czołgami Leopard, których tak bardzo poszukuje Kijów. Kontynent, na którym nie toczą się żadne wojny międzynarodowe, mógłby przynajmniej przez jakiś czas się bez nich obyć.
To jednak byłoby głęboko sprzeczne ze sposobem, w jaki Latynosi patrzą na świat. Lata wykorzystywania ich przez USA, które traktowały Amerykę Łacińską jako swoje „patio trasero” (tylne podwórko), doprowadziły do wykucia doktryny o bezwzględnym wstrzymywaniu się przed interwencją w sprawy obcego państwa. Właśnie dlatego świeżo wybrany prezydent Brazylii Ignacio Lula da Silva zapowiedział nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Wenezuelą, choć rządzący nią dyktator Nicolas Maduro doprowadził do ruiny ten potencjalnie niezwykle bogaty kraj. I właśnie dlatego Lula chce zachować neutralność w konflikcie ukraińsko-rosyjskim, nawet jeśli po początkowo skandalicznych komentarzach, w których twierdził, że nie wie, kto jest winny tej wojnie, zdobył się na potępienie Putina.
Czytaj więcej
Analiza brytyjskiego think tanku IISS na temat światowych zasobów wojskowych pokazuje drastyczne straty rosyjskich sił zbrojnych. Oraz to, który kraj azjatycki dostarcza najwięcej broni do Europy.
Wola zachowania neutralności jest tym silniejsza, że z perspektywy Ameryki Łacińskiej konflikt za wschodnią granicą Polski jest kolejną odsłoną zimnej wojny, starcia Waszyngtonu z Moskwą. Może już nie ma wymiaru ideologicznego, bo Związek Radziecki i jego komunistyczna ideologia trafiły do śmietnika historii, ale jednak chodzi wciąż o kraj, który odważył się oprzeć temu, co Latynosi postrzegają jako „amerykański imperializm”. Jest to odczucie tym mocniejsze, że dziś we wszystkich dużych krajach tej części świata znów rządzi lewica. Stąd jeden z jej najbardziej prominentnych przywódców, prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador, potępił już nie tylko Joe Bidena, ale nawet Olafa Scholza za zgodę na dostarczenie Ukraińcom leopardów.