Informacja ujawniona przez „New York Times” jest jasnym sygnałem, że Biały Dom nie zamierza ulegać szantażowi Moskwy, ale raczej szykuje się na konfrontację na lata, o ile nie dziesięciolecia. Władimir Putin podczas ceremonii nielegalnej inkorporacji do Rosji około 15 proc. ukraińskiego terytorium ostrzegł, że zrobi wszystko, aby obronić nowe nabytki łącznie z użyciem taktycznej broni jądrowej.
Na czele nowego dowództwa, które zacznie funkcjonować „w ciągu kilku tygodni”, stanie amerykański generał. Będzie tu zatrudnionych około 300 wojskowych. Centrum będzie koordynować wsparcie wojskowe dla Ukrainy około 40 krajów. Ma tu obowiązywać pewien podział zadań, ale chodzi też o to, aby państwa, które jak Niemcy, zwlekały z pomocą, były poddane większej presji. W sobotę po raz pierwszy do Ukrainy (do Odessy) pojechała niemiecka minister obrony Christine Lambrecht z SPD.
Pomoc wojskowa
Jednocześnie jednak fakt, że nowe dowództwo nie będzie znajdowało się w Rzeszowie, który stanowi kluczowy punkt logistyczny dla operacji pomocy dla Ukrainy, to sygnał, że w optyce Waszyngtonu Republika Federalna staje się najważniejszym sojusznikiem USA w kampanii ukraińskiej, spychając Polskę na dalszy plan.
Czytaj więcej
Rosyjskie wojska uciekły nie tylko z Łymanu, ale i znad Dniepru
Operacja, do jakiej szykują się Amerykanie, ma trochę przypominać działania wojenne prowadzone w Afganistanie, gdzie również było zaangażowanych wielu sojuszników USA. Odpowiedzialny za ewakuację amerykańskich wojsk z tego kraju gen. Christopher Donahue do niedawna koordynował wsparcie dla Ukrainy. W Wiesbaden już wcześniej przeszkolono ok. dwóch tys. ukraińskich żołnierzy w obsłudze nowoczesnej zachodniej broni, w tym wyrzutni średniego zasięgu HIMARS.