Wołodymyr Zełenski z każdym dniem wydaje się być bardziej konkretny. W tym tygodniu w Davos powiedział, że „jeśli Europa chce być poważna, musi postawić na nogi korpus pokojowy liczący przynajmniej 200 tys. żołnierzy”. Jego zdaniem, jeśli to się nie uda, Europejczycy po prostu staną się „nieistotni” w procesie kształtowania nowego ładu bezpieczeństwa na kontynencie. O wszystkich zdecyduje Waszyngton i Moskwa (nie bez udziału Pekinu). Jednocześnie jednak prezydent Ukrainy podkreślił, że w takiej misji pokojowej muszą wziąć udział Amerykanie, bo inaczej Kreml nie będzie jej traktował poważnie.
Nie tylko Zełenski myśli o misji rozjemczej. – Do tej pory nie było w Ukrainie znaczących zachodnich sił. To się może teraz zmienić – pisze w czwartek „Financial Times”. A szefowa niemieckiej dyplomacji w rozmowie z „Frankfurter Allgemeine Zeitung” po raz pierwszy nie wyklucza, że jej kraj mógłby wziąć udział w takiej operacji.
Czytaj więcej
Najbliższe tygodnie rozstrzygną o losie Ukrainy. Jej prezydent Wołodymyr Zełenski nie ma innego wyjścia, jak trzymać z tymi, którzy to rozumieją.
W zeszłym tygodniu spotkanie w Warszawie Wołodymyra Zełenskiego z Donaldem Tuskiem pokazało, dlaczego zachodnia misja staje się kluczem do pokoju. Nie mówiono już wówczas o integralności terytorialnej Ukrainy: Kijów de facto pogodził się z utratą około jednej piątej swojego terytorium. Cel jest teraz inny: zachowanie suwerennej, choć okrojonej Ukrainy. Warunkiem jest jednak uzyskanie przez Kijów poważnych gwarancji bezpieczeństwa ze strony Zachodu, aby ewentualne zawieszenie broni nie okazało się tylko pauzą przed kolejną rosyjską ofensywą jak to było choćby po aneksji Krymu w 2015 roku mimo zawartych porozumień mińskich. Zarówno ukraiński, jak i polski przywódca przyznali jednak, że przystąpienie Ukraińców do NATO jest dziś nierealne przede wszystkim dlatego, że nie chce tego Donald Trump. Pozostaje więc zachodnia misja rozjemcza.
W misji w Ukrainie mogłoby wziąć około 40 tysięcy natowskich żołnierzy
Po Kaczyńskim pierwszy taki pomysł pomysł blisko rok temu wysunął Emmanuel Macron. Jak ujawniła wówczas „Rz”, w połowie grudnia francuski prezydent starał się do tego przekonać Tuska. Powołując się na eksperta paryskiego instytutu IFRI Erica Tenenbauma, pisaliśmy o misji około 40 tys. żołnierzy. Byłoby to około pięciu brygad wspartych komponentem lotniczym i być może (zależnie od stanowiska Turcji) morskich. W czwartek o podobnej sile pisze „Financial Times”, uznając deklaracje Zełenskiego z Davos za nierealne. Podobna jest też ocena byłego zastępcy sekretarza generalnego Camille’a Granda.