Przez ponad sześć dekad, które dzielą te straszne wydarzenia, media dokonały wielkiego skoku. Dziś kadry z wojny każdy może obejrzeć w internecie. Ale społeczeństwa Zachodu reagują podobnie jak w czasach, gdy informacje były skąpe i docierały do gazet za pomocą telegrafu, a ruchome obrazy z konfliktu pojawiały się w wyświetlanych w kinach kronikach filmowych.
Raz na jakiś czas rozlegają się głośne wybuchy oburzenia. Hasła: „Politycy, zróbcie coś! Tak dalej być nie może”, pojawiają się zwłaszcza wtedy, gdy do sieci trafi zdjęcie dziecka – ofiary nalotów czy ataku bronią chemiczną. Dziś takie fotografie, choćby przyprószonej pyłem dziewczynki w ramionach ratownika, pochodzą z przedmieść syryjskiej stolicy, wschodniej Ghuty.