Wszyscy już tęsknimy. Ci, którzy mają szczęście opalać się na balkonach, trzymając na kolanach smukłe laptopy, ci, którzy dyżurują w różnych ważnych instytucjach, i ci, którzy ciężko, ciężej niż zwykle, pracują w handlu, dowożą paczki, odbierają śmieci. Są też tacy, którzy już nie tęsknią, bo zwyczajnie nie mają siły. Nawet na tęsknotę. Pracują w aptekach, domach opieki, przychodniach, szpitalach, w pogotowiu. I ci, którzy przerażeni czekają na wyzdrowienie i nie są w stanie czekać na nic innego.
Chcemy, żeby to się skończyło. I to – niezależnie od poglądów politycznych – łączy nas wszystkich w Polsce. I rząd chce końca epidemii, i opozycja. To wyjątkowa sytuacja. Ale czy nie grozi nam ona niebezpieczną odwrotnością naszych codziennych wojen i pyskówek? Powszechne oczekiwanie na luzowanie restrykcji i zakazów może być zbyt silną presją na tych, którzy podejmują decyzje. Rząd w czwartek ma ogłosić ostrożny plan odmrażania gospodarki, otwierania terenów zielonych i szerszego uchylenia drzwi kościołów. Tak bardzo już stęskniliśmy się za parkami i lasami… Tak bardzo wierzącym brakowało wielkanocnej mszy w świątyni. Tak bardzo marzymy już o fryzjerze… Ale czy to jest wystarczający powód do zmian już teraz?
Może tak. Ale rządzący muszą brać pod uwagę, że wciąż nie wiadomo, jak będzie rozwijać się epidemia. Tak, rozwijać się, bo przed nami jeszcze szczyt zachorowań. Myślenie życzeniowe tego nie zmieni, na to są twarde dowody. – Dzienna liczba raportowanych zakażeń jest uwarunkowana możliwościami przerobowymi laboratoriów i całej opieki zdrowotnej. Gdyby laboratoriów było dwa razy więcej, rozpoznawalibyśmy pewnie dwa razy więcej zakażeń – tłumaczy prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Czy w takiej sytuacji rząd ma duże pole manewru przy luzowaniu zakazów? Nie. Musi to robić wyjątkowo ostrożnie, by nie spowodować wzrostu zachorowań i zgonów, a co za tym idzie, całkowitej niewydolności systemu ochrony zdrowia. Bo już dziś działa on bardzo źle. Epidemia odbija się w dodatku na wszystkich chorych, bo im też pogarsza się dostęp do lekarzy, placówek, nawet do leków. I pilne naprawienie tego stanu rzeczy powinno być głównym zadaniem rządu.