Jerzy Haszczyński: Beniamin Netanjahu, Viktor Orbán – dwa bratanki. Plus Donald Trump i Władimir Putin

Sojusz Izraela z Węgrami zaowocował zapowiedzią porzucenia przez to drugie państwo Międzynarodowego Trybunału Karnego. To pasuje do lęków węgierskich sąsiadów: Budapeszt marzy o zmianach granic i podbojach.

Publikacja: 04.04.2025 13:12

Premier Izraela Beniamin Netanjahu i premier Węgier Viktor Orbán w Budapeszcie

Premier Izraela Beniamin Netanjahu i premier Węgier Viktor Orbán w Budapeszcie

Foto: EPA/ZOLTAN FISCHER / HANDOUT

Nieduże i średnie kraje zazwyczaj traktują międzynarodowe instytucje prawne jako broń przeciwko potencjalnym zapędom tych największych. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze zajmuje się zbrodniami wojennymi. Jeżeli więc jakieś państwo nie chce być w trybunale, można je podejrzewać, że nie odrzuca wojny jako środka podboju, aneksji, zmiany granic – w przypadku takich działań międzynarodowe instytucje mogą jego przywódców oskarżyć o zbrodnie wojenne.

Państwo takie może też – jak przedstawia to Rosja, nigdy nienależąca do MTK – realizować swoje „interesy bezpieczeństwa”. Język interesów i bezpieczeństwa pobrzmiewa również w wypowiedziach nowej amerykańskiej administracji amerykańskiej, na przykład w odniesieniu do Grenlandii. USA również nie są skrępowane przynależnością do haskiego trybunału.

Czytaj więcej

Viktor Orbán przeciw poparciu dla integralności terytorialnej Ukrainy

Dlaczego Viktor Orbán nie lubi międzynarodowych trybunałów?

W łagodniejszej wersji można założyć, że Węgry, pod wodzą Viktora Orbána, mają osobiste, długoletnie, złe z ich punktu widzenia doświadczenia z międzynarodowym trybunałem – tym unijnym. A ten haski uznały za obsadzony podobnymi prawnikami, którzy – ich zdaniem – niesłusznie prześladują premiera sojuszniczego Izraela Beniamina Netanjahu.

Orbán był pierwszym europejskim przywódcą, który ostro skrytykował ubiegłoroczny nakaz aresztowania Netanjahu, oskarżonego o zbrodnie w Strefie Gazy. I zapowiedział, że zaprosi izraelskiego premiera do Budapesztu, by pokazać, że nakazu nie uznaje. W tym kontekście ogłoszona w czwartek zapowiedź wystąpienia Węgier z MTK, gdy do tej wizyty Netanjahu wreszcie doszło, nie jest tak bardzo zaskakująca. 

Jednak to porzucenie Międzynarodowego Trybunału Karnego odbywa się w atmosferze, która może tylko potwierdzać niepokoje węgierskich sąsiadów. Od lat obserwują wywieszanie przez ekipę Orbána map Wielkich Węgier, na których tereny Słowacji, Rumunii czy Ukrainy są węgierskie. Od lat wyłapują słowa, które świadczą o tym, że trauma po traktacie z Trianon sprzed przeszło stulecia, w wyniku którego Węgry utraciły znaczną część terytorium, jest napędem węgierskiej polityki zagranicznej. Powoduje, że Budapeszt kibicuje Kremlowi, który podbija, atakuje, anektuje, zmienia granice. 

Podobieństwa między Izraelem a Węgrami. Razem mają walczyć „o przyszłość naszej wspólnej cywilizacji”

Podobnie działa Izrael – w Strefie Gazy, na Zachodnim Brzegu Jordanu, także w Syrii, szczególnie po upadku dyktatora Baszara Asada. 

Czytaj więcej

Szef MSZ Słowacji: Węgrzy mają traumę po Trianon, Słowacy mają powody do lekkiej paranoi

Teraz Beniamin Netanjahu zaprosił Viktora Orbána do klubu nieprzejmujących się zasadami, na których straży stoją międzynarodowe trybunały. To zarazem klub mający poparcie Stanów Zjednoczonych (obaj zadzwonili z Budapesztu do Donalda Trumpa) i – to wiadome i bez żadnych telefonów – Władimira Putina.

Polska jest po drugiej stronie barykady – dla nas najważniejsze jest trzymanie się zasad, zachowanie status quo, niedopuszczanie do podbojów, do zmian granic.

Netanjahu ogłosił w Budapeszcie wielki sojusz państwa żydowskiego i Węgier. I wymieniał wzajemne podobieństwa, w tym podobieństwo cierpień, nie bacząc na prawdę historyczną, na zaangażowanie Węgrów w Holokaust w ostatnim etapie drugiej wojny światowej. 

Netanjahu chce, wraz z Orbánem, walczyć „o przyszłość naszej wspólnej cywilizacji”. Określił ją też „judeochrześcijańską” i „zachodnią”. Czy ci nowi bratankowie pasują do tej roli? Na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć też Polacy, starzy bratankowie Węgrów. 

Nieduże i średnie kraje zazwyczaj traktują międzynarodowe instytucje prawne jako broń przeciwko potencjalnym zapędom tych największych. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze zajmuje się zbrodniami wojennymi. Jeżeli więc jakieś państwo nie chce być w trybunale, można je podejrzewać, że nie odrzuca wojny jako środka podboju, aneksji, zmiany granic – w przypadku takich działań międzynarodowe instytucje mogą jego przywódców oskarżyć o zbrodnie wojenne.

Państwo takie może też – jak przedstawia to Rosja, nigdy nienależąca do MTK – realizować swoje „interesy bezpieczeństwa”. Język interesów i bezpieczeństwa pobrzmiewa również w wypowiedziach nowej amerykańskiej administracji amerykańskiej, na przykład w odniesieniu do Grenlandii. USA również nie są skrępowane przynależnością do haskiego trybunału.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Estera Flieger: Debatę przegrywa się w Końskich
Komentarze
Szymon Hołownia potrzebuje debaty. Pójdzie rozmawiać nawet do Republiki
Komentarze
Michał Płociński: Katastrofa smoleńska w toku. Jak przezwyciężyć polski fatalizm?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Karol Nawrocki na pewno stawi się na debatę w Końskich?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Komentarze
Wycofanie wojsk USA z Jasionki. Czy Trump prezentami ośmiela Putina?