Artur Bartkiewicz: A może o ważności wyborów prezydenckich zdecyduje Szymon Marciniak?

W polskiej polityce coraz bardziej zbliżamy się do momentu, gdy cała Polska będzie szukać kogoś, kto może orzec o ważności wyborów.

Publikacja: 08.01.2025 15:19

Szymon Marciniak

Szymon Marciniak

Foto: PAP, Adam Warżawa

Jest trochę śmieszne i bardzo straszne, gdy PSL proponuje, by o ważności wyborów orzekał Trybunał Stanu. Mowa wszak o organie, który został powołany, by karać za naruszanie konstytucji lub ustawy najważniejsze osoby w państwie. Niewątpliwie w obecnej, zawiłej sytuacji prawnej, konieczność orzeczenia, czy wybory są ważne, czy nie, można traktować jako karę. Ale mimo wszystko trudno doszukiwać się w tym, co o Trybunale Stanu zapisano w konstytucji, jakiejkolwiek przesłanki pozwalającej uznać, iż jest on w jakikolwiek sposób predestynowany, by zająć się terminem wyborów.

Zwłaszcza, że jeśli zarzutem wobec neosędziów jest to, że wskazuje ich upolityczniona KRS, która to upolityczniona została dlatego, że wybiera ją większość rządząca, to spieszę przypomnieć, że sędziów Trybunału Stanu, co do jednego, wybiera Sejm, z wyjątkiem przewodniczącego tegoż Trybunału, którym jest I prezes SN. Zamieniłby więc stryjek Izbę Kontroli Nadzwyczajnych i Spraw Publicznych SN na kijek, choć ten akurat kijek wystrugała, inaczej niż neo-KRS, obecna większość rządząca. 

Andrzej Duda prędzej zrezygnuje z wyjazdu na narty, niż zgodzi się na podważenie statusu neosędziów, których w jego kręgach nazywa się po prostu sędziami

Polskie sądy są jak kot Schrödingera

Straszne jest to, że na pół roku przed wyborami w ogóle toczymy taką dyskusję, w której ważnemu politykowi, jakim jest wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz, oraz partii wchodzącej w skład koalicji rządzącej, jaką jest PSL, przychodzi do głowy, że dobrym pomysłem byłoby zaprząc do procedury wyborczej Trybunał Stanu, bo – tu cytat z wicepremiera - „Trybunał Stanu to jedyny organ państwa związany z władzą sądowniczą, który nie jest w żaden sposób poddany ocenie, nie budzi wątpliwości”.

Czytaj więcej

Jest nowy pomysł w sprawie orzekania o ważności wyborów

Dobrze muszą w tym momencie czuć się wszyscy obywatele, których sprawy toczą się przed różnymi sądami, gdy uświadomią sobie, że skoro nie mieli szczęścia, by ich sprawą zajął się Trybunał Stanu, to cała procedura jest podejrzana i nigdy nie wiadomo, kto i kiedy ją zakwestionuje. Ale że zakwestionować może, to niemal pewne, bo polski wymiar sądownictwa jest i go nie ma zarazem, w zależności od tego, kto i pod jakim kątem w danej chwili na niego patrzy. Gdyby Erwin Schrödinger szukał dziś metafory na określenie zasady nieoznaczoności kwantowej, mógłby spokojnie zamiast kota użyć figury polskiego sądu. 

Co miałoby zmusić PiS, by uznał sądowy ład stworzony przez obecny rząd po powrocie do władzy?

Najgorsze, że na horyzoncie nie widać wyjścia, bo obie strony tak okopały się na swoich pozycjach, że mogą jedynie przerzucać się prawnymi ekspertyzami. Andrzej Duda prędzej zrezygnuje z wyjazdu na narty, niż zgodzi się na podważenie statusu neosędziów, których w jego kręgach nazywa się po prostu sędziami. Z drugiej strony u Donalda Tuska i Adama Bodnara bez co najmniej czynnego żalu się nie obejdzie. I kończy się, że o sądach decyduje ten, kto ma pełnię władzy wykonawczej – a chyba chodziło o to, żeby było inaczej.

Niestety na razie nie jest i nie wiadomo, dlaczego miałoby tak być: bo koalicja rządząca z prezydentem Rafałem Trzaskowskim będzie w stanie zreformować sądy, zresetować KRS i nawet zorganizować procedurę czynnego żalu. Ale co miałoby zmusić PiS, aby uznał ten nowy sądowy ład po ewentualnym powrocie do władzy – trudno powiedzieć, skoro PiS widzi wszystko w krzywym zwierciadle i za łamanie praworządności przyjmuje z założenia wszystko, co zrobi obecna większość. 

Dlatego może zamiast Trybunału Stanu o ważności wyborów niech zdecyduje sędzia Szymon Marciniak, może przy tym nawet skorzystać z VAR. Skoro musi być bardzo strasznie, niech będzie i bardzo śmiesznie.

Jest trochę śmieszne i bardzo straszne, gdy PSL proponuje, by o ważności wyborów orzekał Trybunał Stanu. Mowa wszak o organie, który został powołany, by karać za naruszanie konstytucji lub ustawy najważniejsze osoby w państwie. Niewątpliwie w obecnej, zawiłej sytuacji prawnej, konieczność orzeczenia, czy wybory są ważne, czy nie, można traktować jako karę. Ale mimo wszystko trudno doszukiwać się w tym, co o Trybunale Stanu zapisano w konstytucji, jakiejkolwiek przesłanki pozwalającej uznać, iż jest on w jakikolwiek sposób predestynowany, by zająć się terminem wyborów.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Płociński: Prezydenta wybierzemy w Dzień Dziecka. Świetnie to oddaje poziom polskiej polityki
Komentarze
Fantasmagorie o Grenlandii. Czy świat znowu nabierze się na Donalda Trumpa?
Komentarze
Jarosław Kuisz: Jak straszyć Polaków?
Komentarze
Estera Flieger: Marcin Wolski w sztabie Nawrockiego. Tak się zostaje prezydentem wszystkich Polaków?
Materiał Promocyjny
Technologia na straży bezpieczeństwa
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Atak na prof. Malickiego to symboliczny atak na politykę wschodnią Polski