Kaukaz też patrzy na Trumpa. Widmo nowej wojny w regionie?

Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew wysuwa żądania pod adresem Armenii. Demonstruje władzom w Erywaniu, ale też Kremlowi, kto tak naprawdę rządzi na Kaukazie Południowym.

Publikacja: 08.01.2025 18:53

Ilham Alijew

Ilham Alijew

Foto: PAP/EPA/DPA/RAINER JENSEN

Rządzący od ponad dwóch dekad (władze objął po ojcu Hejdarze Alijewie) przywódca Azerbejdżanu już w noworocznym orędziu zaostrzył swoją retorykę wobec sąsiedniej Armenii. Przekonywał, że „żadna siła nie jest w stanie” konkurować z armią azerbejdżańską w regionie. – To my utworzyliśmy nową rzeczywistość na Kaukazie Południowym – oznajmił. Zasugerował, że jeżeli Armenia będzie się zbroić, to jego kraj „nie będzie biernym obserwatorem”. Wrócił do tematu we wtorek, udzielając obszernego wywiadu lokalnym mediom.

Azerbejdżan stawia warunki Armenii. Czego domaga się prezydent Alijew?

– Uzbrojenie Armenii doprowadzi do nowego napięcia. Nie chcemy tego. Chcemy pokoju. Chcemy przewinąć kartę wojny. Widzimy jednak, że zarówno Armenia, jak i jej nowi mocodawcy tego nie chcą. Żyją ideą rewanżu, a Armenia faktycznie jest źródłem zagrożenia dla regionu. Niezależne państwo ormiańskie jest państwem faszystowskim – grzmiał azerbejdżański przywódca. Przypominał o masowym wypędzeniu Azerów z Górskiego Karabachu na początku lat 90. (kontrolę nad terytorium wspieranego przez Erywań separatystycznego regionu siły Baku odzyskały w 2023 roku). – Dlatego faszyzm powinien zostać zniszczony. Albo go zniszczy kierownictwo Armenii, albo my. Innego wyjścia nie mamy – stwierdził.

Czytaj więcej

Armenia pójdzie w ślady Ukrainy? Chce integrować się z UE

Postawił też swoje warunki, które są nie do spełnienie przez władze w Erywaniu. – Francja i inne państwa, które dostarczają tam (do Armenii – red.) broń, powinny rozwiązać i anulować te umowy. Już dostarczona broń powinna zostać zwrócona. To nasze warunki. Teraz niech to interpretują tak, jak chcą – mówił Alijew. Domagał się też od władz w Erywaniu, by nie „byli  przeszkodą" geograficzną pomiędzy Turcją i Azerbejdżanem” i zgodzili się na otwarcie tzw. korytarza zangezurskiego.

Ta niewielka 40-kilometrowa droga w Armenii (leżąca pomiędzy graniczącym z Turcją Nachiczewanem a resztą Azerbejdżanu) jest dzisiaj największą kością niezgody pomiędzy krajami od wygranej jesienią 2023 roku przez Baku wojny i powrotu Azerów do Górskiego Karabachu. Kraje wciąż nie mogą się porozumieć co do tego, kto miałby sprawować kontrolę nad najbardziej strategiczną (łączącą Europę z Azją) drogą regionu, gdyby doszło do jej otwarcia. W Azerbejdżanie (wspieranym mocno przez Turcję) chcą, by kontrolę sprawowało kilka państw, ale Erywań nie chce nikogo wpuszczać i ma poparcie leżącego tuż obok Iranu.

Politolog: Nie wykluczam działań siłowych ze strony Baku. Będzie kolejna wojna na Kaukazie?

– Zaostrzenie retoryki Alijewa jest bardzo niepokojące. Podobną retorykę stosowała Rosja przed inwazją na Ukrainę. Nie wykluczam nawet, że w najbliższym czasie dojdzie do jakichś działań siłowych ze strony Baku wobec Armenii, które miałyby na celu „przebicie się” przez tzw. korytarz zangezurski – mówi „Rzeczpospolitej” Stepan Grigorian, czołowy armeński politolog. Jak twierdzi, w Erywaniu liczą na wsparcie dyplomatyczne UE, a przede wszystkim Francji.

Nie wykluczam nawet, że w najbliższym czasie dojdzie do jakichś działań siłowych ze strony Baku wobec Armenii, które miałyby na celu „przebicie się” przez tzw. korytarz zangezurski

Stepan Grigorian, czołowy erywański politolog

– Znaczenie ma też to, że nadchodzi prezydent Trump. Dla niego dotychczasowe zasady gry na świecie i demokracja nie są priorytetami. Jest zwolennikiem zdecydowanych działań. Kilka dni temu oświadczył, że zachwyca się Erdoganem (nazwał go przyjacielem – red.). Alijew ewidentnie uznał, że to szansa dla niego – dodaje.

Czytaj więcej

Zestrzelony samolot i geopolityka. Jak Putin traci Kaukaz

Grigorian wskazuje, że władze Armenii na wszelkie sposoby będą próbowały uniknąć kolejnego konfliktu z Azerbejdżanem. Zwłaszcza że kraj zawiesił swoje członkostwo w sterowanym przez Moskwę sojuszu militarnym (OUBZ), wycofał rosyjski pograniczników z lotniska w Erywaniu. Zwraca też uwagę na to, że Armenia od kilku lat próbuje uniezależnić się od dostaw rosyjskiej broni, sprowadzając uzbrojenie z Chin, Indii, ale też Francji. Paryż już dostarcza tam haubice Caesar oraz przeciwlotnicze systemy rakietowe Mistral. Nie wyklucza też, że na zaostrzenie narracji Alijewa wobec Armenii wpływ miało też to, że Rosjanie zestrzelili w Boże Narodzenie azerski samolot pasażerski (rozbił się w kazachstańskim Aktau)

Premier Nikol Paszynian zdeklarował w środę chęć podpisania historycznego porozumienia pokojowego, jeżeli władze w Baku „poprą wysłane przez Ormian propozycje”. – Wydają agresywne oświadczenia, licząc na to, że ze strony Erywania nastąpi agresywna reakcja – mówił premier Armenii i sugerował, że władze azerbejdżańskie chcą sprowokować zerwanie zawieszenia broni.

Rządzący od ponad dwóch dekad (władze objął po ojcu Hejdarze Alijewie) przywódca Azerbejdżanu już w noworocznym orędziu zaostrzył swoją retorykę wobec sąsiedniej Armenii. Przekonywał, że „żadna siła nie jest w stanie” konkurować z armią azerbejdżańską w regionie. – To my utworzyliśmy nową rzeczywistość na Kaukazie Południowym – oznajmił. Zasugerował, że jeżeli Armenia będzie się zbroić, to jego kraj „nie będzie biernym obserwatorem”. Wrócił do tematu we wtorek, udzielając obszernego wywiadu lokalnym mediom.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Polityka
Po zdobyciu Kurachowego Rosjanie ruszą nad Dniepr? „Poderwane morale obrońców”
Polityka
Unia Europejska boi się Elona Muska
Polityka
Berlin gotów zwiększyć wydatki na armię
Polityka
Grenlandia może uzyskać niepodległość? Duński MSZ wypowiedział się jasno
Materiał Promocyjny
Technologia na straży bezpieczeństwa
Polityka
Albańska opozycja krytykuje plany wyłączenia TikToka. „To tłumienie wolności słowa”