Donald Trump jest w formie. W ciągu półtoragodzinnej konferencji prasowej w swojej letniej rezydencji w Mar-a-Lago 78-letni polityk zmieścił tyle kłamstw i roztoczył tyle teorii konspiracyjnych, ile u szczytu swojej pierwszej kadencji.
Można było więc usłyszeć, że Kanał Panamski przejęli Chińczycy i trzeba go od nich odbić, być może siłą. Była mowa o tym, że przynależność Grenlandii do Duńczyków nie jest pewna, a w każdym razie USA muszą tę największą wyspę świata im odebrać. Padła zapowiedź o przemianowaniu Zatoki Meksykańskiej na Zatokę Amerykańską. Okazało się, że trzeba wstrzymać budowę farm wiatrowych na amerykańskim wybrzeżu, bo boją się ich wieloryby. Joe Biden został obwiniony o to, że w kranach u Amerykanów woda rzekomo płynie tylko kropelkami. Obecni na sali dziennikarze ze zdumieniem usłyszeli, że negocjacje pokojowe prowadzone na Bliskim Wschodzie przez ekipę Trumpa posuwają się wartko do przodu, choć takich rozmów... w ogóle nie ma.
Polska nabrała się na obietnice Trumpa ws. Trójmorza. Ostatecznie nie powstała żadna inwestycja
Świat powinien być już uodporniony na ten obraz chaosu. Gdy Donald Trump stał na czele USA w latach 2017–2021, także wielokrotnie uciekał się do gróźb, których nigdy nie spełnił. Miał wyprowadzić kraj z NATO czy zbudować mur na granicy z Meksykiem, za który zapłaci sąsiad z południa. W Warszawie ekipa PiS uwierzyła, że na terenie Polski powstanie Fort Trump: wielka, stała baza amerykańskich wojsk. Prawda okazała się inna, bo to najpierw Barack Obama po aneksji przez Rosję Krymu, a potem Joe Biden po pełnoskalowej inwazji na Ukrainę skokowo zwiększyli obecność sił zbrojnych USA na terenie naszego kraju. Podobnie polskie władze nabrały się na projekt Trójmorza, który miał być czymś na kształt alternatywy wobec Unii Europejskiej, promując ogromne projekty infrastrukturalne. Ostatecznie Trójmorze nie zrodziło ani jednej inwestycji.
Czytaj więcej
W czasie konferencji prasowej Donald Trump podkreślił, że Grenlandia i Kanał Panamski są kluczowe dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.
Sam Trump w Mar-a-Lago dał zresztą do zrozumienia, że nie warto traktować go zbyt serio. W trakcie kampanii wyborczej zapewniał, że „w ciągu 24 godzin” doprowadzi do pokoju w Ukrainie. Teraz dał sobie na to już sześć miesięcy, nie tłumacząc, dlaczego potrzebuje na osiągnięcie swojego celu 182 razy więcej czasu.