Bogusław Chrabota: Czy Donald Trump będzie grabarzem demokracji?

Nie można wykluczać i takiego schematu. Ale może być inaczej. Trump zrealizuje swoje obietnice uszczelnienia granicy, utrudnienia życia imigrantom, podniesienia ceł czy transakcyjności w polityce zagranicznej, ale nie przekroczy żadnej „czerwonej linii”.

Publikacja: 06.11.2024 13:28

Bogusław Chrabota: Czy Donald Trump będzie grabarzem demokracji?

Foto: AFP

Donald Trump, bezdyskusyjny triumfator amerykańskich wyborów, zakończył swoją kampanię w Grand Rapids w stanie Michigan obietnicą „wyzwolenia” Stanów Zjednoczonych spod okupacji imigrantów. Ten ostatni akord kampanii wybrzmiał wyjątkowo głośno; kwestia nielegalnych imigrantów jest nie tylko jedną z najważniejszych osi politycznego sporu za Atlantykiem, ale także niezwykle polaryzującym wątkiem przewodnim codziennych rozmów Amerykanów.

Problem imigrantów w USA. Ameryka tęskni za przeszłością

O jakiej grupie ludzi mówimy? Szacuje się, że rocznie przybywa ich nawet 2,5 mln. Czyli dużo, nawet z perspektywy kraju, którego populacja przekracza 335 mln ludzi i w którym ich integracja nie byłaby szczególnym problemem. A jednak są drzazgą w oku amerykańskiej opinii publicznej. Może nawet nie dlatego, że to właśnie oni niosą ze sobą szczególne zagrożenia przestępczością, chaosem czy narkotykami; są raczej zapowiedzią, a zarazem symbolem przemian etnicznych i kulturowych, przed którymi staje – i na dłuższą metę nie może się obronić – tęskniąca za przeszłością Ameryka. W tym sensie realizacja Trumpowskiej obietnicy „Make America Great Again” jest bez nich, ich dzieci i wnuków niemożliwa.

Czytaj więcej

Wybory prezydenckie w USA: Donald Trump 47 prezydentem USA. Zdobył ponad 290 głosów elektorskich

Oto prawdziwe wyzwanie nowej administracji. O ile bowiem łatwo schlebiać w kampanii tym, którzy widząc Latynosów na ulicach San Francisco, zadają pytanie, czy to jeszcze Kalifornia, czy już Santiago de Chile, o tyle użycie przeciw imigrantom Gwardii Narodowej nie będzie żadnym rozwiązaniem. Może tylko wywołać gwałtowne, zapewne krwawe rozruchy, które uderzą w amerykańską politykę, gospodarkę i spokój społeczny. Świat widział tego próbkę po zabójstwie George’a Floyda w Minneapolis w 2020 roku i przy wielu innych okazjach.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Wybory prezydenckie w USA. Jeden wynik już znamy – przegrała demokracja

Czy Ameryka jest skazana na radykalizm Donalda Trumpa?

Administracja Joe Bidena przygotowała w czerwcu tego roku plan legalizacji pobytu dla pół miliona z nich. Zalegalizować mogą się ci, którzy mają małżonków z amerykańskim obywatelstwem. To projekt rozsądny i humanitarny, nie załatwia problemu, ale jest jakąś ścieżką do przodu. Chce czy nie, nowa administracja będzie musiała się z tym projektem i jemu podobnymi zmierzyć. Wbrew buńczucznym zapowiedziom Trumpa z kampanii o imigrantach „zatruwających krew” Ameryki, polityczne praxis będzie musiało uwzględnić kompromis pomiędzy wyborczymi obietnicami i rzeczywistością.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Trochę pocieszających tez wobec zwycięstwa Donalda Trumpa

Przykład nielegalnych imigrantów to tylko ilustracja szerszego problemu, któremu na imię „kolejne cztery lata Trumpa w Białym Domu”. Związani z demokratami intelektualiści boją się, że będzie to czas eskalacji radykalizmu nowego prezydenta. Powołują się przy tym na przykład Polski; pierwszy rząd PiS był tylko zapowiedzią tego, co się działo nad Wisłą w latach 2017–2024. Tak i nie. Nie można wykluczać i takiego schematu. Ale może być inaczej. Trump zrealizuje swoje obietnice uszczelnienia granicy, utrudnienia życia imigrantom, podniesienia ceł czy transakcyjności w polityce zagranicznej, ale nie przekroczy żadnej „czerwonej linii”, mimo swego narcyzmu i megalomanii jest przecież nieodrodnym dzieckiem „uporządkowanej” konstytucyjnie Ameryki, której rozchwianie będzie oznaczało koniec amerykańskiego republikanizmu i amerykańskiej demokracji. Czy naprawdę chce być grabarzem Stanów Zjednoczonych? Tego mu nie zarzucają nawet najszczersi wrogowie.

Donald Trump, bezdyskusyjny triumfator amerykańskich wyborów, zakończył swoją kampanię w Grand Rapids w stanie Michigan obietnicą „wyzwolenia” Stanów Zjednoczonych spod okupacji imigrantów. Ten ostatni akord kampanii wybrzmiał wyjątkowo głośno; kwestia nielegalnych imigrantów jest nie tylko jedną z najważniejszych osi politycznego sporu za Atlantykiem, ale także niezwykle polaryzującym wątkiem przewodnim codziennych rozmów Amerykanów.

Problem imigrantów w USA. Ameryka tęskni za przeszłością

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Co czeka Andrzeja Dudę? Mógłby jeszcze oddać jakieś przysługi Polsce