Wraz z końcem zimnej wojny NATO szukało dla siebie nowej roli. Miały być nią m.in. misje zamorskie. Oddanie przez Amerykanów w 2021 roku Afganistanu Talibom, po dwóch dekadach obecności tam wojsk sojuszu, pokazało jednak, że ten kierunek jest skazany na porażkę.
Innym pomysłem było poszerzenie NATO o Europę Środkową. Bill Clinton zdecydował się na to bardziej w wyniku presji Warszawy niż dalekosiężnej wizji. Bardzo szybko to jednak nie NATO, a Unia Europejska okazała się główną płaszczyzną integracji państw postkomunistycznych z Zachodem.
Czytaj więcej
Jerzy Koźmiński, ambasador RP w Waszyngtonie w latach 1994-2000, przedstawia anatomię decyzji i polski wkład w sprawie poszerzenia NATO.
Niemcy i Francja liczyły na to, że Rosja stanie się demokracją. Wtedy poszerzenie NATO na wschód nie miałoby wielkiego znaczenia
W tamtym czasie większość „starych” państw NATO, na czele z Niemcami i Francją, miała nadzieję, że uda się doprowadzić do demokratyzacji Rosji i włączenia jej do architektury bezpieczeństwa kontynentu. To było dalekie echo idei Michaiła Gorbaczowa „wspólnego europejskiego domu”. W takim układzie z sojuszu wojskowego NATO przekształciłoby się w organizację polityczną o drugorzędnym czy trzeciorzędnym znaczeniu. Jeszcze w 2019 roku w wywiadzie dla „Economista” Emmanuel Macron mówił, że sojusz znalazł się w stanie „śmierci mózgowej”: nie wie, dokąd zmierza. A Donald Trump zwierzał się współpracownikom, że najchętniej wyprowadziłby Amerykę z paktu.