„Donald Trump! Donald Trump!” – skandowali w Sejmie posłowie PiS po wyborach w USA. Wyglądało to trochę jak czarowanie rzeczywistości, jak rozpaczliwe wlewanie nadziei w serca, że nowy prezydent USA zrozumie uwarunkowania geograficzne, geopolityczne i historyczne. Że z orłem na piersi ruszy na Moskwę. Że pokaże „lewakom” skuteczność, twardą rękę i sposób na wygranie tej wojny.
Dlaczego Donald Trump poświęca Ukrainę?
I Donald Trump pokazuje. Przy okazji jednak poświęca Ukrainę, bo tak mu wychodzi z rachunku politycznego i trudno wytłumaczalnej sympatii do Władimira Putina. – Cieszymy się ze zwycięstwa Donalda Trumpa. Sądzę, że to jest powszechne w naszej partii – mówił prezes Jarosław Kaczyński po ogłoszeniu wyników wyborów. A zapytany o słowa Trumpa, że „w 24 godziny można skończyć wojnę w Ukrainie”, dodał: – Słowa, słowa, słowa. Zobaczymy, jakie będą czyny.
Czytaj więcej
Nowo zaprzysiężony prezydent USA w pierwszej kadencji zrobił wiele dla Polski, a i teraz może okazać się dla nas lepszym partnerem i gwarantem bezpieczeństwa, niż się spodziewamy. Utrzymanie dobrych relacji Polski z USA jest w naszym żywotnym interesie.
Już zobaczyliśmy, przynajmniej częściowo. Nie bardzo da się nadal udawać, że amerykański prezydent „tylko tak mówi”. Albo że taką ma „strategię negocjacyjną”. Trump chce się dogadać z Putinem nad głowami świata, kosztem Ukrainy, jej terytorium, obecności w NATO i niepodległości. I wszyscy, którzy go w tym poprą, jak Węgry czy Słowacja, mogą liczyć na łaskawość prezydenta, choć nie mogą być jej pewni. Bo z imperatorami nigdy nic nie wiadomo.
Dlaczego PiS i prezes Jarosław Kaczyński są już „po drugiej stronie” w wojnie w Ukrainie?
Ale właśnie dlatego PiS nie ma wyjścia. Musi zapomnieć o swoich dawnych gestach wobec Ukrainy i Zełenskiego, o białych koszulach rozpiętych pod szyją w geście wsparcia frontowego ukraińskiego prezydenta-showmana. Dlatego polityk PiS Marcin Horała w TVN 24 tłumaczył Trumpa po bezpośredniej telefonicznej rozmowie z Putinem: – Akurat kto jak kto, ale przywódca wolnego świata (...) ma największy mandat do tego, żeby z głównym wrogiem Zachodu też czasem porozmawiać.