– Uwierzyła w nieśmiertelność – tak rezygnację szefowej CBA, którą złożyła wczoraj na ręce premiera, ocenili jej współpracownicy. Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak po 14 miesiącach pracy na stanowisku szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego odchodzi w atmosferze skandalu, który wywołała, pojawiając się we wtorek na sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa. – To była buta i arogancja, i tak – to przypieczętowało jej dymisję – mówi „Rz” osoba z kręgu premiera. Ale powodów było więcej. – Nie ma co ukrywać. Rozminęła się z wizją premiera, który zapowiedział likwidację CBA – dodaje. – Kwiatkowska-Gurdak robiła wszystko, by tego nie robić. Ona chciała, by CBA istniało dalej – podkreśla nasz rozmówca.
Miała przygotować CBA na likwidację, zamiast tego Biuro, które nie mogło pochwalić się spektakularnymi sprawami, kupowało gadżety, jak np. nowe telefony, tabliczki okolicznościowe. Kilka tygodni temu CBA pochwaliło się nowelizacją oświadczeń majątkowych. Jednak do dziś projekt w tej sprawie nie wpłynął ani do MSWiA, ani do KPRM.
To właśnie takiego raportu z jej działalności zażądał premier Donald Tusk (nie chodzi o sprawozdanie, jakie CBA rokrocznie przedkłada premierowi i w Sejmie).
Czytaj więcej
Premier Donald Tusk poinformował w mediach społecznościowych, że rezygnacja została przyjęta. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej nie napisał jednak, o kogo chodzi. Jak potwierdziliśmy w KPRM, stanowisko straciła Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak, dotychczasowa szefowa CBA. Obowiązki szefa CBA będzie wykonywał Tomasz Strzelczyk.
Kwiatkowska-Gurdak przyszła na komisję ds. Pegasusa ze swoim pełnomocnikiem dr. Robertem Sosikiem, który pod koniec rządów Andrzeja Stróżnego w CBA pełnił funkcję rzecznika tej służby. Bardzo się starała, by nie odpowiedzieć merytorycznie na żadne z pytań, zasłaniając się obowiązkiem prawnym. Twierdziła, że o systemie Pegasus (była agentem CBA w Bydgoszczy i prowadziła postępowania) dowiedziała się z mediów, a kiedy prowadziła śledztwa, nie miała wiedzy o tym, jak inwazyjny był to system.