Jarosław Kaczyński chce, by pierwsze pytanie w forsowanym przez jego partię referendum brzmiało: „Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?”. Najwyraźniej prezes PiS jak inżynier Mamoń z „Rejsu” lubi piosenki, które zna i lubi. Bo refren „wyprzedaż majątku państwowego” był szlagierem miłośników PRL wierzących w niesłabnącą potęgę zbudowanego przez Gierka przemysłu.
To dzięki prywatyzacji jesteśmy dziś bogatym krajem
Sprzeciwiali się oni wszelkim zmianom własnościowym, które – widać to z perspektywy czasu – dzięki miliardom i wiedzy wpompowanej przez inwestorów walnie przyczyniły się do uratowania wielu przedsiębiorstw i podniesienie ich poziomu technicznego, w efekcie odnalezienia nowego miejsca na rynku. W skrócie mówiąc – do zwiększenia efektywności całej polskiej gospodarki i wzrostu polskiego PKB, z owoców czego przez osiem ostatnich lat skrzętnie korzystają politycy partii trzymającej władzę.
Czytaj więcej
"Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?" - to pierwsze z pytań jakie PiS chce zadać w referendum, które ma odbyć się 15 października, wraz z wyborami parlamentarnymi.
Niewydolny sektor państwowy
Słowo „wyprzedaż” ma pejoratywne konotacje i w domyśle ma służyć utrzymaniu państwowej własności w kluczowych sektorach polskiej gospodarki. Z reguły jest ona mniej efektywna od prywatnej, bo zarządzają nią politycy. Banki, energetyka, paliwa – tu wszędzie dominuje państwo i polityczna nomeklatura, która obsiadła zarządy oraz rady nadzorcze spółek. Ich główną kompetencją nie jest sprawność w zarządzaniu przedsiębiorstwem, bo zwykle takich doświadczeń nie mają, ale lojalność wobec partii i jej przywódcy. Efektywność tak kierowanych firm w długim terminie znajdzie się na równi pochyłej.
Może i można by na to machnąć ręką, gdyby były to firmy bez znaczenia dla prywatnej reszty polskiej gospodarki. Są to jednak branże o znaczeniu infrastrukturalnym. Wszyscy z nich korzystają i przeważnie nie mają wyboru. Od ceny energii, paliw, dostępności kredytów zależy los każdego przedsiębiorcy w Polsce, a błędy popełnione przez zarządzających państwowymi firmami o takim znaczeniu biją w nas wszystkich. Ostatni przykład: gigantyczne problemy z przyłączaniem OZE do zarządzanej przez państwowe podmioty sieci elektroenergetycznej.