Nasz redakcyjny kolega Andrzej Łomanowski przypomniał, że orędzia Władimira Putina mają „uspokajać i usypiać”, i w istocie, w swoim moskiewskim przemówieniu rosyjski prezydent świetnie odnalazł się w tej roli. Wojnę w Ukrainie próbował zagadać męczącą opowieścią, jak to dobrze dzieje się w Rosji, a będzie jeszcze lepiej. Obserwatorzy byli zgodni, że w skierowanym do Rosjan wystąpieniu dokonał perfekcyjnej manipulacji obrazem rzeczywistości. Fantastycznie brzmiące obietnice mieszał z fałszywymi danymi o gospodarce i frazesami o miłości do ojczyzny.
Publiczność podnieciła się jego słowami tylko raz, kiedy napomknął o broni jądrowej. Spodziewano się, że zadeklaruje gotowość jej użycia w Ukrainie, ale skończyło się tylko na zapowiedzi zawieszenia przez Rosję udziału w podpisanym w 2011 r. traktacie NEW START, czyli międzynarodowej umowie o redukcji zbrojeń strategicznych. Rosyjski prezydent wyjaśnił, że Moskwa nie może sobie pozwolić na kontrolę jej arsenału przez partnerów, którzy chcą ją… zmiażdżyć.
Czytaj więcej
- To zmierzch Putina, skoro sięga po argumenty, których świat nie może zaakceptować - powiedział generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, po zapowiedzi rosyjskiego przywódcy dotyczącego zawieszenia udziału w traktacie o redukcji jądrowej broni strategicznej z USA.
W narracji Putina to oczywiście wina Amerykanów, którzy mają jeden cel – podporządkowanie sobie świata. „Nie wychodzimy z traktatu, niemniej jeśli Stany Zjednoczone przeprowadzą testy broni jądrowej, my też to zrobimy”. Nie należy oczywiście tej deklaracji lekceważyć. Zwłaszcza że rosyjski prezydent przed tygodniem podpisał dekret o postawieniu w stan gotowości bojowej nowych naziemnych systemów strategicznych. Świat znalazł się niebezpiecznie blisko nuklearnej konfrontacji, ale trudno mieć wrażenie, że Kreml podjął jakieś radykalne decyzje. Jak na razie – w obrazie przedstawionym przez Putina – Rosja jest na najlepszej ścieżce, by konfrontację z Zachodem wygrać, walczący na froncie patrioci są dumą narodu, a zarządzany przez profesjonalną administrację kraj wchodzi w epokę licznych sukcesów. Z perspektywy świata to wizja naiwna. Dla Rosji jednak jedyna możliwa, bo oficjalna.
W przeciwieństwie do Putina Joe Biden w swoim warszawskim przemówieniu zwrócił się przede wszystkim do świata. Mocne słowa o wspólnych wartościach poparł twardą deklaracją o pełnej solidarności z sojusznikami na wschodniej flance NATO. Zapewnił, że Ameryka nigdy nie odwraca się od przyjaciół i nigdy nie zdradza wspólnie podzielanych wartości. „Przed rokiem, na początku tej okrutnej wojny – mówił Biden – światu groziło zawalenie się architektury bezpieczeństwa. Ale jej wróg, Putin, srogo się zawiódł. Dziś po roku wiemy, że świat demokratyczny zdołał się zjednoczyć i obronić wolność, suwerenność i demokrację. Zamiast finlandyzacji NATO doczekaliśmy się natoizacji Finlandii i Szwecji” – zauważył. „Nasze wsparcie dla Ukrainy nie będzie zachwiane. NATO, najsilniejszy sojusz w historii, nie da się podzielić” – mówił. I chociaż odnosił się głównie do Ukrainy, powtarzał te słowa nie tylko w imieniu zjednoczonych w sprawie obrony Kijowa Amerykanów, ale całego wolnego świata, którego jest liderem. Przypomniał o potępieniu agresji przez 141 państw na forum ONZ w październiku 2022 r. i o koalicji ponad 50 krajów, które wspierają Ukrainę militarnie. Zapewnił, że Rosja tej wojny nigdy nie wygra, choć walczący z nią muszą się nastawić na wiele wysiłku i wyrzeczeń. Kończąc, podziękował Polakom za ich wyjątkową ofiarność i wsparcie dla ukraińskich uchodźców. Sam widziałem to na własne oczy w zeszłym roku w Warszawie i nigdy nie zapomnę.