Kary, których Tauron zażądał od Rafako w związku z problemami na budowie bloku energetycznego w Jaworznie postawiły spółkę nad przepaścią. Zapłata 1,3 mld zł dalece wykracza poza jej możliwości. Stąd decyzja o upadłości. Tyle że to zamiast rozwiązać problem – tworzy nowe.
Rafako to spółka giełdowa. Twierdzi, że problemy z blokiem w Jaworznie to skutek jego złego użytkowania przez Tauron. Dlatego ona też domaga się od państwowego giganta energetycznego ponad 850 mln zł odszkodowania. Na skutek sporu z Tauronem kurs akcji Rafako na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych zanurkował. Akcjonariusze zanotowali poważne straty.
Czytaj więcej
Spór wykonawcy najnowocześniejszego bloku węglowego w Polsce z Tauronem, jednym z największych producentów prądu, wkrótce znajdzie finał.
Wśród nich jest Skarb Państwa, który za pośrednictwem jednego z funduszy Polskiego Funduszu Rozwoju kilka lat temu zainwestował w Rafako grube miliony złotych. Jest akcjonariuszem mniejszościowym i ma dziś blisko 8 proc. kapitału spółki. Jego wartość w ciągu kilku dni spadła o kilka milionów złotych. Inwestycja PFR w Rafako to dowód, że ta polska spółka jest ważna dla państwa. I rzeczywiście tego typu przedsiębiorstwa są potrzebne naszemu sektorowi energetycznemu.
Tym bardziej zaskakujące i niedopuszczalne jest to, co się wokół Rafako dzieje. To w gruncie rzeczy wojna w rodzinie. Z polityką w tle. Rękę na Tauronie trzyma Ministerstwo Aktywów Państwowych, ze swoim szefem, wicepremierem Jackiem Sasinem. Na czele Polskiego Funduszu Rozwoju stoi Paweł Borys, powszechnie uważany za człowieka premiera Mateusza Morawieckiego. Tajemnicą poliszynela jest, mówiąc delikatnie, szorstka przyjaźń między premierem i jego wicepremierem. Obaj panowie od dawna toczą zaciętą wojnę nie tylko o miejsce przy uchu prezesa PiS, ale też o wpływy nad spółkami z udziałem Skarbu Państwa. Ofiarą tego sporu może być Rafako i jego załoga, która za chwilę może wylądować na bruku.