To taki mądry człowiek, słychać czasem i w Polsce o Emmanuelu Macronie. Prezydent intelektualista, który ciekawie z Houellebecqiem pogada. Jednak albo nie przekłada się to na zrozumienie wydarzeń na kontynencie, na którym Francja nadal chciałaby odgrywać wiodącą rolę. Albo coś jeszcze gorszego - jej prezydent całkiem na serio uważa, że sprawcę największej zbrodni w Europie od czasów drugiej wojny światowej należy nagradzać i posłusznie wsłuchiwać się w jego wydumane obawy.
To ponure albo-albo nasuwa po puszczonym w sobotę wywiadzie Macrona dla francuskiej telewizji publicznej. Odwołał się w nim do Władimira Putina, który zanim jeszcze Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę, domagał się „gwarancji bezpieczeństwa” dla swojego kraju. Macron ni mniej, ni więcej - po przeszło dziesięciu miesiącach rosyjskich zbrodni wojennych na Ukrainie - uznał, że do tych żądań Zachód „musi się odnieść”. Nawet wyliczył do jakich: do sprzeciwu Rosji wobec rozszerzenia NATO i rozmieszczenia broni „która mogłaby jej zagrozić”. Nie, nie ma wątpliwości, że Macron uważa, że „musi się odnieść” oznacza danie Rosji jakichś gwarancji, jeżeli usiądzie ona do rozmów pokojowych. Sam to powiedział.
Czytaj więcej
Zachód musi przemyśleć, co jest gotów zrobić, jak chronić sojuszników i państwa członkowskie ora...
Macron opowieści o poważnym traktowaniu obaw Rosji i włączaniu jej do europejskiej architektury bezpieczeństwa snuł do ostatnich chwil przed rozpoczęciem wielkiej wojny. To taka francuska obsesja, wywołana głównie niechęcią do dominacji amerykańskiej w NATO, i uzupełniona ignorowaniem zdania krajów sojuszu z flanki wschodniej. Ale z każdym dniem po 24 lutego miał szansę się przekonać, jakim państwem jest Rosja. Na pewno nie miłującym pokój i prawo międzynarodowe, i na pewno nie zagrożonym przez zły Zachód, marzący tylko o tym, by wycelować rakiety w Moskwę. Prawda jest inna i on o tym wie: Zachód nawet Ukrainie nie pozwala odpalać rakiet w rosyjskie cele wojskowe tuż za ukraińską granicą, choć stamtąd jest atakowana.
Troskę o rosyjskie bezpieczeństwo Macron wyraził w chwili, gdy Kreml realizuje plan wykończenia Ukrainy chłodem i głodem. W szczególnie trudnym dla niej momencie także dlatego, że jest naciskana na przystąpienie do negocjacji z najeźdźcą. Jeżeli by poważnie potraktować słowa Macrona o konieczności uwzględnienia moskiewskich obaw związanych z pojawieniem się NATO „u wrót Rosji”, to po co by teraz do sojuszu przyjmować Finlandię i Szwecję? Moskwie się to przecież nie podoba.