Michał Szułdrzyński: Mapa globalnej konfrontacji

Władcy Kremla mają powody do zadowolenia. Okazuje się, że ich narracja przebija się do potencjalnych sojuszników.

Publikacja: 06.09.2022 22:00

Michał Szułdrzyński: Mapa globalnej konfrontacji

Foto: ALEXEY MAISHEV / SPUTNIK / AFP

Studiowanie map powinno być obowiązkowym zadaniem każdego komentatora i polityka. Tym bardziej, że z pewnością studiują je rosyjscy planiści. I nie mam tu na myśli nawet map przebiegu frontu w Ukrainie, ale znacznie szerszego globalnego frontu. Choć często się cieszymy, że świat zachodni tak zgodnie zareagował po 24 lutego, nie tylko solidaryzując się werbalnie, ale przekazując Ukraińcom pieniądze i sprzęt wojskowy, by mogli się bronić, niekiedy zapominamy popatrzeć na mapę całego świata.

Pierwszym sygnałem ostrzegawczym powinno było być głosowanie na początku marca w ONZ potępiające rosyjską agresję. Cieszono się, że tylko pięć krajów odrzuciło taką rezolucję, a za nią zagłosowało 141. Przeciw były: Rosja, Białoruś, Erytrea, Syria i Korea Północna. Ale już lista krajów, które albo wstrzymały się od głosu (35), albo w ogóle nie zagłosowały (12), była naprawdę pokaźna. Dość wspomnieć dwa najludniejsze kraje świata: Chiny i Indie. Oraz liczne kraje południowej Afryki. Jedności nie było też w Ameryce Łacińskiej.

Czytaj więcej

Putin podbił Trzeci Świat. Przez niego 1,7 mld ludzi grozi nędza i głód, nie myślą o wspieraniu Ukrainy

Dlatego opisywane dziś przez „Rzeczpospolitą” badania sondażowe dotyczące obaw świata przed brakami energii i jedzenia oraz tego, kto za to odpowiada, nie powinny być zaskoczeniem. W południowej Afryce i Ameryce Łacińskiej ludzie są taką wizją przerażeni, a w dodatku właśnie tam spotkać się można z krytyką Zachodu za zbytnie zaangażowanie w pomoc Ukrainie oraz ze zrozumieniem dla Rosji, która ma bronić swoich interesów przed nadmierną ingerencją Zachodu.

Władcy Kremla mają powody do zadowolenia. Nie dość, że udało im się rozpętać największą wojnę w Europie od ośmiu dekad i doprowadzić do destabilizacji cen energii oraz widma głodu w krajach biednego Południa, to jeszcze okazuje się, że ich narracja przebija się do potencjalnych sojuszników – narracja o tym, że winę za to ponosi Zachód, a nie sama Rosja, która jest agresorem.

Dla nas to niedobre wiadomości z wielu powodów. Po 24 lutego uświadomiliśmy sobie – tak mocno, jak nigdy dotąd – że nasze bezpieczeństwo jest w największej mierze uzależnione od Stanów Zjednoczonych. Jednak USA w Chinach, Indiach, w południowej Afryce i Ameryce Łacińskiej postrzegane są zupełnie inaczej niż w naszej części Europy – raczej jako państwo zaczepne, nie zaś obrońca wolności i demokracji. W dodatku politykę tak dużego zaangażowania USA w pomoc Ukrainie może niemal jednego dnia zmienić nowy prezydent – np. Donald Trump, jeśli wygra wybory.

Czytaj więcej

Sondaż: Nadzieja Ukraińców przede wszystkim w Unii Europejskiej i NATO

Czy możemy liczyć na Niemcy? Tu sytuacja się dramatycznie komplikuje. Berlin wciąż nie otrząsnął się z szoku, jakim była agresja Putina, która przekreśliła kilkadziesiąt lat niemieckiej Ostpolitik. Tymczasem kanclerz Scholz proponuje ucieczkę do przodu: poszerzenie Unii i zmianę obowiązujących w niej zasad – począwszy od likwidacji jednomyślności w dziedzinie spraw zagranicznych. Propozycja Berlina jest dla Polski trudna do przyjęcia – w czym zgadzają się rządzący z większością opozycji. Z kolei dla Berlina ciosem było ogłoszenie raportu o stratach wojennych wystawiającego Niemcom rachunek na 6 bln zł. Bez względu na to, czy PiS rzeczywiście chce te pieniądze odzyskać, czy tylko grać tym tematem w kampanii wyborczej, rów między oboma rządami będzie się pogłębiał.

Jeśli agresja Rosji doprowadzi rzeczywiście do głodu i chłodu podczas najbliższej zimy, znajdziemy się – my, Europa, i my, Polska – w erze wielkiej niestabilności, do której wydajemy się zupełnie nieprzygotowani.

Studiowanie map powinno być obowiązkowym zadaniem każdego komentatora i polityka. Tym bardziej, że z pewnością studiują je rosyjscy planiści. I nie mam tu na myśli nawet map przebiegu frontu w Ukrainie, ale znacznie szerszego globalnego frontu. Choć często się cieszymy, że świat zachodni tak zgodnie zareagował po 24 lutego, nie tylko solidaryzując się werbalnie, ale przekazując Ukraińcom pieniądze i sprzęt wojskowy, by mogli się bronić, niekiedy zapominamy popatrzeć na mapę całego świata.

Pozostało 88% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki. Niby nie PiS, ale PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trzaskowski i Nawrocki to tak naprawdę awatary Tuska i Kaczyńskiego
Komentarze
Michał Kolanko: Trzaskowski wygrywa z Sikorskim. Ale dla prezydenta Warszawy łatwo już było
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Czy prawybory w KO umocniły Rafała Trzaskowskiego?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Estera Flieger: Kampania wyborcza nie będzie o bezpieczeństwie