„Dla PiS najlepszym rozwiązaniem byłoby odstrzelenie Tuska na trzy miesiące przed wyborami” — napisał w niedzielę na Twitterze prawicowy publicysta Robert Tekieli. A sędzia Trybunału Konstytucyjnego Krystyna Pawłowicz skomentowała fotomontaż, na którym Donald Tusk rzekomo pokazywał swoim wnuczkom Adolfa Hitlera. Sędzia TK napisała: „A który to Hitler...?”. Wpisy obojga wywołały duże poruszenie i obrodziły mocnymi komentarzami przeciwników lidera Platformy Obywatelskiej.
Katolicki publicysta i była posłanka PiS nie są postaciami anonimowymi. Tekieli ma program w TVP, Polskim Radiu, jest kierownikiem działu w „Gazecie Polskiej Codziennie” i felietonistą „Sieci”. Jego wypowiedź nie spotkała się z reprymendą przełożonych. Przedstawiciele TVP i Polskiego Radia, czyli mediów publicznych utrzymywanych z pieniędzy podatników, nie zajęli stanowiska. Publicyści „Sieci” i GPC, którzy codziennie komentują i pouczają innych, nie zająknęli się w sprawie wpisu kolegi. Tekieli, którego słowa mogły być odbierane jako podżeganie do zabójstwa, wciąż pracuje w mediach publicznych i prywatnych pismach prawicowych.
Czytaj więcej
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego Krystyna Pawłowicz przeprosiła Donalda Tuska za pytanie "Który to Hitler?", które zamieściła w internecie, komentując fotomontaż, na którym był m.in. lider Platformy Obywatelskiej.
„Oczywiście chodzi o wymienienie lidera” – tak tłumaczył swój wpis po krytyce. I dodał: „tylko w mózgach chorych można traktować to niemetaforycznie”. Czy rzeczywiście w kraju, w którym doszło do mordów politycznych można pisać o „odstrzeleniu” kogokolwiek? Tekieli musiał się wystraszyć konsekwencji, bo wpis usunął i przyznał, że jego brzmienie było bezsensowne. Czy to zamyka sprawę?
Prokuratura nie zajmuje się z urzędu ewentualnym podżeganie do zabójstwa. Prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który jest aktywnym użytkowaniem Twittera, w weekend znalazł czas, żeby zająć się obroną pracownika TVP, który politykom opozycji odmawia polskości, a wobec którego dziennikarz Radia Tok FM zastosował podobną logikę. Ale „odstrzelenia Tuska” Ziobro już nie zauważył. W poniedziałek miał konferencję prasową i również nie zajął stanowiska w sprawie ewentualnego podżegania do zabójstwa lidera PO. Kiedy w 2016 r. na Twitterze internauta napisał: „Kaczyńskiego trzeba będzie zabić”, prokuratura od razu zadziałała i służby zgłosiły się do Twittera z prośbą o przekazanie danych autora komentarza. Kiedy Janusz Palikot powiedział: „Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie”, to prokuratura wszczęła śledztwo.