Na horyzoncie już widać koniec wakacji i sezonu urlopowego. W Polsce, a zwłaszcza w dzisiejszym ekosystemie polityczno-medialnym, dawno już nie ma czegoś takiego, jak sezon ogórkowy. Dobrze pokazały to lipiec i sierpień tego roku. Ale jesień to tradycyjnie początek nowego etapu w polityce i to się nie zmieniło. Jednym z pytań tuż przed rozpoczęciem jesieni jest teraz: kto i jakie wyciągnie wnioski z sierpniowego kryzysu politycznego związanego z zanieczyszczeniem Odry?
W amerykańskiej polityce funkcjonuje termin „październikowa niespodzianka”. To wydarzenie, które niespodziewanie wywraca kampanię prezydencką na kilka tygodni przed listopadowymi wyborami. W Polsce październikowa niespodzianka nastąpiła tym razem w sierpniu. Temat Odry bardzo mocno rezonuje w mediach i jest swoistym testem politycznym, choć wybory dopiero za ponad rok.
Czytaj więcej
Rozumiem zasady politycznej gry, tyle że sytuacja jest naprawdę poważna i nie powinna zostać przysłonięta choćby najbarwniejszym pałowaniem się polityków.
Co nam to mówi o polskiej polityce? Widać wyraźnie, jak nieprzewidywalna może być kampania wyborcza. I to bez rozstrzygnięcia, czy i jakie efekty będzie miał obecny kryzys (oraz zarzuty dotyczące opóźnienia reakcji rządu i chaosu komunikacyjnego). Im jednak bliżej wyborów, tym każde takie wydarzenie, gdy opozycja będzie mogła wykazać błędy po stronie rządu, będzie liczyć się coraz bardziej. Tak samo będzie się liczyć „kryzysowa” reakcja partii rządzącej. To dynamika, która była widoczna również w chwilach, gdy to obecna opozycja sprawowała władze, w latach 2007-2015 i ówczesnych kampaniach. KPRM i Nowogrodzka w każdym momencie musi już teraz dbać o wysoki poziom zarządzania kryzysowego.
Po drugie, nie ma wątpliwości, że nawet po ostatecznym ustaleniu wspólnych list – jeśli do niego dojdzie – wewnętrzne spory będą rezonować w ramach rządu. Widać to doskonale w przypadku Odry, gdzie spór między Solidarną Polską a środowiskiem premiera Morawieckiego jest toczony już zupełnie publicznie. Powstaje jednak pytanie, na ile w kampanii te rozgrywki będą się liczyć dla przeciętnego wyborcy i czy w praktyce zaczną przeszkadzać Nowogrodzkiej w walce wyborczej. PiS musi liczyć się z sytuacją – przynajmniej na gruncie wewnętrznym – w której de facto aż do dnia wyborów kampania parlamentarna będzie prowadzona zarówno przez Nowogrodzką, jak i – na własną rękę – przez Solidarną Polskę, nawet jeśli jej politycy będą na tych samych listach.