Wybuch wojny odciął polskim eksporterom możliwości handlu z Rosją, Białorusią oraz Ukrainą. Mimo że już od lat te kraje nie są głównym kierunkiem polskiego handlu zagranicznego, utrata tych rynków, na które polski eksport był wart porównywalnie tyle, co nasz handel z Włochami, była bolesna, zwłaszcza że narastający kryzys gospodarczy ogranicza też chłonność pozostałych partnerów handlowych Polski.
W poszukiwaniu alternatyw
– Jest kilka branż, z których sporo towaru wysyłaliśmy na tereny wschodnie, ale z perspektywy kilku miesięcy widać, że przedsiębiorcy szukają alternatywnych rynków zbytu, przede wszystkim na rynek niemiecki. Ale niestety gospodarka niemiecka również hamuje, może być kolejny kłopot – mówił Grzegorz Piechowiak. wiceminister rozwoju i technologii, pełnomocnik rządu ds. inwestycji zagranicznych.
Przyznał, że dziś trudno wskazać, który nowy kierunek byłby najlepszy. – Mamy zainteresowanie z kierunków dalekowschodnich, w przyszłym tygodniu będą konsultacje z przedstawicielami Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA), oni są bardzo zainteresowani bezpieczeństwem żywności – mówił minister.
Eksport na Ukrainę zaczyna pomału wracać, o czym wspomniał Janusz Władyczak, prezes KUKE. Eksporterom sprzyja też niska wartość złotówki. – Przewidujemy, że w 2022 r. nadal będzie dwucyfrowy wzrost, być może podobny do około 20 proc. osiągniętych przed rokiem – mówił Władyczak. Wskazał, że alternatywą dla eksporterów jest też rynek wewnętrzny Polski, który absorbuje nieco więcej towarów dzięki napływowi ludności z Ukrainy. Częściowo towary z kierunku wschodniego przejmie też UE, ale wyzwaniem jest zdobycie nowych rynków, czyli Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji.