Jak mocno skutki epidemii koronawirusa w Chinach mogłyby uderzyć w polską gospodarkę? „Ekonomiczne skutki pojawienia się nowego szczepu koronawirusa w Chinach dla światowej gospodarki są wciąż trudne do oszacowania. W efekcie trudno o wiarygodną ocenę pełnych implikacji dla Polski. Nasze obliczenia, zawężone tylko do bezpośrednich efektów zaburzeń w handlu Polska–Chiny, wskazują, że gdyby przestoje w Chinach zakończyły się w ciągu miesiąca, wpływ na krajowy wzrost PKB byłby praktycznie pomijalny" – piszą analitycy Santander Bank Polska. Zaznaczają jednak, że gdyby epidemia na dłużej sparaliżowała chińską gospodarkę, to skutki byłyby o wiele bardziej niszczące. „W skrajnie pesymistycznym scenariuszu, zakładającym całkowite i trwałe zablokowanie handlu z Chinami, polski PKB mógłby się z tego tytułu obniżyć o 1,5 proc. w skali roku. Należy pamiętać, że pełne skutki dla gospodarki będą też obejmowały efekty pośrednie, np. wpływ na inne kraje europejskie" – dodają eksperci Santandera.
Z wyliczeń analityków S&P Global Ratings wynika, że epidemia koronawirusa może ściąć 0,1–0,2 pkt proc. ze wzrostu PKB w strefie euro i w Wielkiej Brytanii w 2020 r. Wzrost gospodarczy w strefie euro może być bliski zera w I kwartale, podczas gdy wcześniejsze prognozy mówiły o zwyżce wynoszącej 0,2 proc. kw./kw. Analitycy S&P obcięli również prognozę wzrostu PKB dla USA za I kwartał. Spodziewają się, że będzie on bliski 1 proc. – wcześniej prognozowali 2,2 proc. – Spodziewamy się, że najmocniej zostanie dotknięty wzrost w I kwartale. W kolejnym wpływ będzie mniejszy, a w II połowie roku nastąpi odbicie – wskazuje Beth Ann Bovino, główna amerykańska ekonomistka S&P Global Ratings.
Przecena ropy
Epidemia koronawirusa przełożyła się już na to, że ceny ropy gatunków Brent i WTI spadły od stycznia o ponad 20 proc. (w tym tygodniu jej cena zeszła nawet do 49,5 dol., czyli najniższego poziomu od stycznia 2019 r.). Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) spodziewa się, że popyt na ropę naftową spadnie w pierwszym kwartale o 435 tys. baryłek dziennie w porównaniu z pierwszym kwartałem 2019 r. To będzie pierwszy kwartalny spadek popytu od kryzysowego 2009 r. To skutek m.in. paraliżu chińskiej gospodarki, czyli największego konsumenta ropy na świecie. Państwowa chińska firma China National Chemical Corp. ogłosiła w czwartek, że zamyka swoją rafinerię przerabiającą 100 tys. baryłek dziennie, a w dwóch innych zakładach zmniejsza produkcję.
IEA w swoich najnowszych prognozach zmniejszyła również przewidywania co do wzrostu popytu na ropę w 2020 r. Zostały one ścięte o 365 tys. baryłek dziennie, do 825 tys. baryłek dziennie. Czyli wzrost popytu może być w tym roku najsłabszy od 2011 r. Tymczasem Organizacja Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC) obcięła swoje prognozy popytu na ropę na 2020 r. o 200 tys. baryłek dziennie.
Mniej przejęć
Epidemia może mieć również poważne, negatywne skutki dla globalnego rynku fuzji i przejęć. – Naszym zdaniem rynek umów zwolni, bo inwestorzy powinni być w tych okolicznościach bardziej ostrożni z ich zawieraniem. Jest przecież niepewność dotycząca cen aktywów. Mogą być oczekiwania, że wartość aktywów spadnie – wskazuje Grace Tso, partner ds. fuzji i przejęć w kancelarii Baker McKenzie w Hongkongu.
Dotknąć to może szczególnie chińskich spółek. A były one na tym rynku dotąd bardzo aktywne. – Spodziewamy się zobaczyć spadek zarówno przejęć dokonywanych w Chinach, jak i przez chińskie spółki za granicą – prognozuje Tso.