Dwie kadencje, czyli dziesięć lat na stanowisku komisarza UE ds. konkurencji. Z tej perspektywy, czy jest coś, czego pani żałuje? A co było sukcesem?
Dziś widzę, że zbyt dużo czasu zajęło nam przygotowanie DMA (aktu o usługach cyfrowych – red.), bo on przyspiesza egzekwowanie prawa. Same dochodzenia w dziedzinie konkurencji długo trwają. Gdybyśmy mieli wcześniej DMA, pewnie bylibyśmy teraz w innym miejscu w naszych relacjach z cyfrowymi gigantami. Bo jak te postępowania się przedłużają, to cierpią biznesy, konsumenci nie mają wyboru, nie ma innowacji.
Jeśli chodzi o sukcesy – pokazaliśmy, że posiadanie rynkowej siły niesie ze sobą odpowiedzialność. Potwierdzają to ostatnie wygrane w sprawach Google’a i Apple’a. Nasze zasady mają zastosowanie tylko wtedy, gdy jesteś duży, jeśli dominujesz. A kiedy zaczęliśmy mówić Amazonowi, że jesteś dominujący, powiedzieli: „O nie. O czym ty mówisz? Stanowimy 1 proc. globalnego handlu detalicznego. Jak możecie uważać nas za dominujących?”. Odpowiadamy, że tak, globalny handel detaliczny to wiele różnych rynków, a wy dominujecie w handlu elektronicznym, a właściwie na wielu rynkach handlu elektronicznego. Mamy teraz, dzięki DMA, jasne zasady, a to znacznie zmienia dynamikę.
Jedna z głównych krytyk w sprawie Google’a dotyczy tego, że kara nałożona na koncern jest właściwe postrzegana jako koszty robienia biznesu, bycia pierwszym na rynku. A co zrobić, żeby faktycznie przywrócić konkurencję?
Bardzo ważne jest zrozumienie, że sama kara rynku nie zmieni, bo ona penalizuje przeszłe zachowania. Druga część decyzji to zaprzestanie tych praktyk i wstrzymanie się z zastąpieniem ich przez inne, dające podobne efekty. A trzecia kwestia to naprawa szkód. I to ostatnie jest najtrudniejsze, szczególnie jeśli sprawa trwała długo. Bo jak naprawić rynek, który jest już w zupełnie innym miejscu? Sprawa Google Ad Sense dotyczyła części rynku reklam i gdy się zakończyła, to konkurencji już tam nie było. Google przejął ten rynek. Nawet nie da się go naprawić, nie ma już innych firm. To pokazuje, że kara to nie wszystko oraz że musimy działać szybko.
Niektóre sprawy przegrała pani przed sądem, a niektóre wygrała. Największym zwycięstwem było chyba podtrzymanie przez TSUE decyzji nakazującej zwrot 13 mld euro należnego podatku przez Apple na rzecz Irlandii. A jaka jest przegrana bitwa, którą najdłużej będzie pani pamiętać?
Są takie dwie. Jedna to cała kategoria przegranych spraw podatkowych, w których sąd konsekwentnie powiedział dwie rzeczy. Po pierwsze, powiedział: „Tak, możesz użyć narzędzi pomocy państwa, ale możesz ich użyć tylko wtedy, gdy możesz udowodnić, że państwo członkowskie nie przestrzega zasad, które samo ustanowiło”. A to oczywiście oznacza, że w wielu przypadkach nie możemy ingerować, bo państwa są suwerenne w stanowieniu polityki podatkowej.
Drugą taką porażką jest przegrana przed TSUE sprawa Illumina Grail. Widzimy, że istnieje ryzyko, że duże firmy kupują mniejsze. Nazywamy to zabójczymi przejęciami, ale niekoniecznie po to, aby je zabić, może to być również wygaszenie innowacji czy zamknięcie tego rynku dla innych. Do zablokowania tej transakcji wykorzystaliśmy mechanizm, który jest zawarty w naszych zasadach, ale TSUE to podważył. Miałam nadzieję, że wygramy tę sprawę, ponieważ byłoby to rozwiązanie problemu zabójczych przejęć. Bo nie sądzę, że to zjawisko zniknie. Ogromne firmy będą kupować mniejsze z powodów, które mogą zaszkodzić konkurencji.