Przyglądając się pierwszym decyzjom podejmowanym przez prezydenta Trumpa, można odnieść wrażenie, że jak na razie unika on większej konfrontacji z Chinami. O ile w trakcie kampanii wyborczej groził podwyższeniem ceł na chińskie produkty do 60 proc., o tyle obecnie sugeruje jedynie nałożenie od 1 lutego dodatkowego cła na towary z ChRL wynoszącego 10 proc. Miałoby ono być środkiem nacisku na Pekin w kwestii walki z napływem fentanylu do USA. O ile kiedyś Trump zapowiadał zablokowanie TikToka, o tyle obecnie zapewnia, że chce uratować dostęp Amerykanów do niego. Czy to oznaki nowego zwrotu w amerykańskiej polityce, polegającego na próbie budowania ładu międzynarodowego w porozumieniu z Pekinem? A może to tylko zagrywki taktyczne, które nie powstrzymają zaostrzania się amerykańsko-chińskiej konfrontacji?
Cisza przed burzą?
Trump, choć w pierwszych dniach prezydentury podpisał ogromną liczbę rozporządzeń, to w żadnym z nich nie wprowadził zmian dotyczących relacji handlowych z Chinami. Nie zdecydował się na podwyżkę ceł na produkty z ChRL, a tylko zasygnalizował możliwość nałożenia od 1 lutego dodatkowego cła wynoszącego 10 proc. Jedno z jego rozporządzeń przedłużyło TikTokowi o 75 dni możliwość prowadzenia normalnej działalności w USA. Jak na razie więc administracja Trumpa wysyła ostrzejsze sygnały wobec Kanady niż wobec Chin.
Pamiętajmy jednak, że z próbami porozumienia USA z Chinami mieliśmy do czynienia już za czasów pierwszej kadencji Trumpa. Na nich upłynął pierwszy rok jego prezydentury. Dopiero gdy te wysiłki nie przyniosły efektów, administracja Trumpa podwyższyła cła na produkty z Chin, których roczny import sięgał 380 mld USD. Przyczyniło się to do spowolnienia gospodarczego w Państwie Środka. Trump raczej nie chciał jednak zadawać Chinom zbyt silnego ciosu. Ówczesne podwyżki ceł traktował jako środek nacisku na Chiny, skłaniający je do negocjacji. Oba supermocarstwa wróciły więc do rozmów, których rezultatem była podpisana na początku 2020 r. umowa handlowa pierwszej fazy. Chiny zobowiązały się w niej do znacznego zwiększenia zakupów amerykańskich towarów. Wkrótce potem jednak przez świat przetoczyła się pandemia, a Pekin nie wywiązał się z umowy. Znaczna większość antychińskich ceł nałożonych przez administrację Trumpa została utrzymana przez ekipę Bidena. Co więcej, administracja Bidena podniosła cła na niektóre chińskie produkty (m.in. samochody elektryczne i panele słoneczne) do poziomu 100 proc. i zdecydowała się na wprowadzenie ograniczeń na eksport nowoczesnych chipów do Chin. W wyniku wojen handlowych prowadzonych przez dwie administracje Chiny straciły na rzecz Meksyku pozycję największego partnera handlowego USA.
Czy Trump będzie znów próbował wykorzystać cła jako narzędzie mające skłonić Pekin do szerszych negocjacji handlowych? – Trump postrzega cła jako ważne narzędzie nie tylko z punktu widzenia ekonomicznego, ale również negocjacyjnego. Możemy mieć do czynienia z negocjacjami podobnymi jak w styczniu 2020 r., ale raczej nie dojdzie do nich szybko – uważa Manoj Kewalramani, analityk z indyjskiej Takshashila Institution.