Polskie firmy mają się dobrze czy coś im grozi?
Jeszcze nie jest źle, ale pojawiają się sygnały stopniowego pogarszania się sytuacji. Natomiast nie myślę, by wydarzyło się to jeszcze w tym roku. Obecnie obserwujemy znaczny, bo 100-proc., wzrost wartości windykowanych należności. Coraz częściej przedsiębiorcy mają problem z terminową realizacją płatności, dlatego nasi klienci zwracają się do nas z wnioskami o wyjaśnienie sytuacji i ponaglenie ich kontrahentów. Wartościowo w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy tego roku zanotowaliśmy dwukrotny wzrost, a ilościowo mamy o połowię więcej takich wniosków o interwencję. Oceniamy, że mniej więcej w ciągu pół roku część tych niezapłaconych faktur przeobrazi się w wypłacone przez KUKE odszkodowania. Jednocześnie trzeba liczyć się z tym, a korelację taką obserwujemy od wielu lat, że pójdzie za tym fala upadłości firm w Polsce. Dynamiczny wzrost windykowanych spraw obserwujemy od czerwca, więc można przewidywać, że zacznie przybywać bankructw od początku przyszłego roku.
Jak wysoka będzie ta fala upadłości?
Trudno to dziś oszacować. Staramy się wszystkim uzmysławiać, żeby tych liczb dotyczących upadłości nie porównywać do ostatnich dwóch lat. Wtedy przedsiębiorstwa miały bardzo wysoką płynność zapewnioną m.in. z programów wsparcia i kolejnych tarcz antycovidowych, więc bardzo dobrze sobie radziły. Znacząco poprawiły zyski i rentowność. W efekcie mieliśmy mało upadłości, natomiast więcej pojawiło się restrukturyzacji, co wynikało m.in. ze zmian w prawie i wprowadzenia nowych form postępowań na czas pandemii, które pozwalały łatwiej chronić się przed wierzycielami i dawały więcej czasu na naprawę finansów przedsiębiorstwa. W efekcie, nie tylko w Polsce, bankructw było rekordowo mało. Trzeba się więc liczyć z tym, że w przyszłym roku wzrosty liczby upadłości w ujęciu rok do roku będą przyjmowały duże wartości. Ale to nie oznacza zatrważającej sytuacji w sektorze firm, a jedynie powrót do „normalności” sprzed pandemii. Bliżej końca tego roku łatwiej będzie nam oszacować, czy ta fala będzie rzeczywiście wielka i niebezpieczna dla gospodarki i zatrudnionych, czy tylko większa niż w ostatnich dwóch latach.
W Polsce jest lepiej niż w krajach ościennych?
W pandemii Polska poradziła sobie świetnie. Częściej obserwowaliśmy problemy z płatnościami na innych rynkach Unii Europejskiej. Teraz bacznie obserwujemy naszych największych partnerów handlowych, jak Wielką Brytanię czy Niemcy, bo tam nie dzieje się dobrze. Na Wyspach mamy najwyższy poziom zagrożonych upadłością firm od dziesięciu lat. Dane makroekonomiczne z rynku niemieckiego również nie napawają optymizmem, co wynika w dużej mierze z obaw przedsiębiorców przed wpływem cen energii na ich biznesy.
Akurat Niemcy to nasz najważniejszy partner handlowy, a Wielka Brytania jest czwartym rynkiem eksportowym.
Dlatego ich gospodarcze problemy mogą spotęgować nasze.