W zawód menedżera wpisane jest ryzyko utraty stanowiska bez powodu merytorycznego, za sprawą zmian na scenie politycznej. Media podsycają nastrój grozy, zapowiadają czystki, typują kandydatów do odstrzału.
Niektórych odchodzących prezesów żegnam bez żalu: unikali współpracy z fundacją promującą ład korporacyjny, z którą byłem przez lata związany, woleli zająć się kreowaniem własnych wizerunków. Za to współczuję tym, którzy właśnie albo obejmują prezesury, albo się do tego szykują. Otóż bez względu na kompetencje i dorobek zostaną źle przyjęci. Taki mamy dzisiaj klimat.
Jakość sprawowania władztwa w państwie rzutuje na jakość władztwa w spółkach z udziałem państwa. Kryzys zaufania do państwowych instytucji wpływa na zaufanie w stosunkach gospodarczych.
Współczesna gospodarka bazuje na zaufaniu: im poważniej uczestnicy rynku traktują się nawzajem, im bardziej ufają sobie i regulatorowi, im bardziej sami – także regulator! – na zaufanie zasługują, tym łatwiej odniosą sukcesy. Sądzę, że ważniejszy od przyrostu produktu krajowego brutto byłby w naszych współczesnych realiach przyrost zaufania krajowego netto. Niestety, nie ma takiego wskaźnika. To widać, słychać i czuć.
Krytycy wytkną mi – słusznie – że zaufania nie da się wymierzyć. Uważam jednak, że z pomiarem PKB także jest spory kłopot: jego wzrost w całym ostatnim ćwierćwieczu jakoś nie wywołał entuzjazmu, był kwestionowany przez krytyków, a nowa polityka gospodarcza, zagrażająca wzrostowi, wywołuje nieomal euforię.