Jak wynika z szacunków „Rzeczpospolitej", w maju fundusze emerytalne pierwszy raz od początku roku nie były po stronie podażowej na GPW. Wydały na akcje o ponad 1 mld zł więcej, niż pozyskały ze sprzedaży walorów. Tak silnego popytu OFE na krajowym parkiecie nie było od dawna. A dokładnie od ponad trzech lat.
Zagranica już nie kręci
Ostanie tak duże ruchy zakupowe OFE wykonywały jeszcze przed kontrowersyjnymi zmianami z lutego 2014 r. Po tym gdy z funduszy „wycięto" cały portfel obligacji skarbowych i zakazano inwestycji w te papiery, OFE próbowały dywersyfikować swoje aktywa i poszły na zakupy na zagraniczne giełdy. W 2014 r. zakupy netto na zagranicznym rynku wyniosły 1,5 mld zł. Rok później było to już niemal 5 mld zł. A w tym roku? Nasze kalkulacje wskazują na ujemne wynoszące 0,3 mld zł saldo w maju. Od początku roku OFE wycofały z zagranicznych giełd niemal 1 mld zł.
Skąd ta zmiana nastawienia? Na pewno na zniechęcenie zagranicznymi inwestycjami wpłynęły globalne spadki. OFE dotychczas uciekały z Warszawy nie tylko w poszukiwaniu płynności, ale także by poprawić stopę zwrotu. Jednak kiedy czerwień zagościła także na innych rynkach, przestało mieć to sens. Od początku roku niemiecki DAX stracił 4,5 proc., francuski CAC40 jest na 3-proc. minusie, a londyński FTSE ponad 2 proc. pod kreską. Za oceanem indeksy są wciąż na niewielkich plusach, ale tam obecność OFE jest mniejsza.
Na decyzje zarządzających wpływają też wahania kursów walutowych. Być może część uznała, że osłabienie złotego jest dobrym momentem na wycofanie się z notowanych w euro czy dolarach aktywów.
Tanio jak w Polsce
Zwiększony popyt na spółki notowane na krajowym parkiecie to jednak przede wszystkim efekt niskich wycen. Fundusze emerytalne jak rozważny inwestor wykorzystują spadki, aby zwiększyć zaangażowanie w perspektywicznych firmach.