Widok z okna to dla niego doskonały poligon. Po pierwsze, miejski pejzaż zapewnia mnóstwo detali do zapisania. Po drugie, nikt nie podgląda go przy pracy, nikt nie interesuje się jego dziwną konstrukcją, nikt nie ukradnie mu pomysłu.
Daguerre jest bliski sukcesu. Czas naświetlania obrazu w pełnym słońcu udało mu się skrócić z dwóch godzin do 20–30 minut. To ciągle sporo. Właśnie z powodu tego długiego czasu w kadrze nie widać gwarnego tłumu przechodniów oraz dorożek. Jedyną osobą zarejestrowaną na zdjęciu jest dżentelmen we fraku, który zatrzymał się na kilka minut, żeby pozwolić wypucować sobie buty. To pierwsza w historii osoba uwieczniona na fotografii.
Daguerre wie, że proces nie jest jeszcze idealny. Nie nadaje się na przykład do robienia portretów (kto wytrzyma 20 minut w bezruchu?). Z drugiej strony wie również, że konkurencja depcze mu po piętach. Postanawia nie czekać dłużej. Z tym, co ma, zgłasza się do urzędu patentowego.
7 stycznia 1839 roku prezentuje swój wynalazek we Francuskiej Akademii Naukowej. Rewolucyjna technika na cześć wynalazcy oficjalnie zostaje nazwana dagerotypią. Przepis na robienie zdjęć jako „dar od narodu francuskiego" zostaje ogłoszony światu. Obraz dagerotypu zapewnia bardzo wysoką jakość (wyższą niż większość współczesnych fotografii), ale jest stosunkowo mały i istnieje tylko w jednym egzemplarzu (tak jak dzisiejsze polaroidy).
Dla Daguerre'a rozpoczyna się era bogactwa i sławy. Dla całej reszty ludzkości zaczyna się era mechanicznej rejestracji obrazu.
„Przekrój" 45/2009