67-letni fiński reżyser Aki Kaurismäki jest w europejskim krajobrazie filmowym osobą wyjątkową. Bohaterami jego filmów są z reguły bardzo zwyczajni ludzie. Ci, którzy często nie mają niczego i żyją wśród tych, którzy mają niewiele więcej.
Samotni, niewiążący końca z końcem, trwają gdzieś z dala od hałasu wielkiego świata, często w szarym, nieciekawym otoczeniu. Oni mieli mniej szczęścia od innych: nie urodzili się w zamożnej rodzinie, nie skończyli dobrej szkoły, nie mieli dość siły, żeby przedzierać się przez świat. Czasem też uchodźcy, którzy w Europie szukają szansy na nowe życie.
Czytaj więcej
Miłość i samotność w „Priscilii” Coppoli. Miłość i skromne życie w „Opadających liściach” Kaurismakiego. Miłość i doświadczenia pięćdziesięciolatków w „Miłości jak miód” Migasa
Świat prostych ludzi
Fin zna świat prostych ludzi. Zanim zaczął ze starszym bratem Mikim pracować przy filmach, zarabiał jako pomywacz i listonosz. Dziś też siada w knajpie na przedmieściu i gada z ludźmi, którzy często zapijają nieudane życie. Czasem się zagubią, ale są ciepli, lojalni, a Kaurismäki jest im wierny. Będzie obserwował, jak próbują podnieść się z dna i budować nowe życie.
Tacy są bohaterowie „Opadniętych liści”. Kobieta pracuje w sklepie, potem samotna wraca do skromnego mieszkania. Traci pracę, gdy bezdomnemu pozwala wziąć kilka przeterminowanych kanapek i sama też wynosi jedną w torebce. A regulamin każe takie produkty wyrzucić do śmietnika.