Geniusz, reż. Michael Grandage
Wyd. Kino Świat
Historia Thomasa Wolfe’a – pisarza, autora m.in. „Spójrz ku domowi, aniele” i „Of Time and the River” oraz legendarnego amerykańskiego wydawcy Maxwella Perkinsa, który zasłynął jako redaktor książek Ernesta Hemingwaya, Williama Faulknera, F. Scotta Fitzgeralda. Ale ci twórcy, wchodząc do jego gabinetu, mieli już pisarski dorobek. Wolfe stał się jego odkryciem. Kiedy się poznali, był na skraju załamania nerwowego: wszyscy wydawcy odrzucili jego powieść. Perkins przeczytał 1000 stron rękopisu i w zalewie grafomanii dostrzegł dzieło. Żeby je wydobyć z paplaniny spędzał z Wolfem całe dnie i noce na rozmowach i skrótach. Usunął z tekstu 90 tysięcy słów. Tak powstał pierwszy bestseller Wolfe’a „Spójrz ku domowi, aniele”. Tak też zaczęła się ich współpraca. Ostatnie manuskrypty Wolfe’a Perkins redagował już po śmierci pisarza.
„Geniusz” jest ekranowym debiutem cenionego reżysera teatralnego Michaela Grandage’a. Część krytyków zarzucała mu, że zrobił film przegadany, toczący się głównie we wnętrzach: biurze i domu wydawcy, mieszkaniu pisarza. Mnie to nie przeszkadza. Bo relacja tych dwóch mężczyzn jest fascynująca, a wielkim atutem filmu są kreacje aktorskie. Co ciekawe, sławnych Amerykanów, zagrali tu Anglicy. Jude Law jest wybuchowym i energetycznym Wolfem, a na jego wybryki ze spokojem patrzy jako Perkins znakomity Colin Firth. W roli przyjaciółki Wolfe’a partneruje im Australijka Nicole Kidman.
Ciekawe, intensywne kino. Otwarte pozostają pytania natury etycznej: kto jest naprawdę autorem słynnych powieści: Wolf czy jego wydawca?